Zobaczyłam Jaxona. Nałożony na głowę kaptur ukrywał blond włosy, a oczy bacznie mnie obserwowały. Położył palec wskazujący na ustach i podał mi rękę. Chwyciłam ją niepewnie, ciągle płacząc i starając się zachować spokój. Kiedy usłyszałam narastający śmiech, wstrzymałam oddech i niepewnie spojrzałam za siebie. Nie widząc mężczyzny, zaczęliśmy biec. Blondyn kierował nas na tyły domu, otworzył okno w kuchni i pomógł wyskoczyć na zewnątrz. Rozejrzałam się dookoła, ale byliśmy w jakimś domku w środku lasu. Czułam się, jakbym grała w jakimś amerykańskim horrorze, który skończy się naszą śmiercią.
-Uciekaj.- usłyszałam jego głos, kiedy wyjrzał przez okno. -Auto jest na drugim zakręcie po prawej stronie.Nie powinno być tam nic więcej, więc go znajdziesz bez problemu.- dodał, a ja posłałam mu przerażone spojrzenie.
-A ty?
-Uciekaj.
-Nie zostawię cię tutaj, Jaxon.
-Kurwa, uciekaj.- warknął, zatrzasnął okno i ruszył w głąb domu. Patrzyłam przez chwilę na miejsce, gdzie przed momentem stał blondyn, a potem olśniło mnie. Wiedział, co robi, dlatego posłusznie musiałam wykonać jego polecenie. Pobiegłam tak, jak prosił, wzdłuż ulicy, przez jeden zakręt, a potem drugi. Stały tam dwa pojazdy. Co do cholery? Przecież miało tu stać jedno auto. Przestraszona przełknęłam narastającą gulę i zaczęłam się im przyglądać. Poczułam, jak ktoś obejmuje mnie w pasie i przyciąga do siebie. Miałam zamiar piszczeć, ale wtedy zastawiono mi usta dłonią. Chwilę potem stałam twarzą w twarz z napastnikiem.
-Justin?- wyszeptałam, a po policzkach spłynęły łzy. -Justin?- mój głos przypominał szloch, a kiedy zdałam sobie sprawę z tego, że jestem bezpieczna, moje emocje puścił. Zaczęłam płakać i tulić się w tors Biebera, błagając Boga, aby mnie już nigdy nie zostawiał.
-Jak zdołałaś uciec?- spytał, spoglądając mi prosto w oczy.
-Jaxon..
-Nie.- zacisnął zęby, odsuwając mnie na odległość ramion. -Zrobił ci coś? To on cię więził?!
-Oszalałeś?! To on mnie stamtąd wyciągnął! Musimy mu pomóc. Justin spojrzał w bok, gdzie stał jakiś obcy mężczyzna. Miał około 30 lat, blond włosy, lekki zarost i przyjacielskie spojrzenie.
-Alaric Saltzman, prywatny detektyw Justina. Pani pójdzie ze mną.- wyciągnął w moją stronę dłoń, a ja spojrzałam na niego, jak na kretyna.
-Chyba pan oszalał. Muszę pomóc Jaxonowi. Jestem mu to winna.- wydukałam, opanowując łzy i zbierając swoje siły do kupy. Oboje spojrzeli na mnie jak na wariatkę, a ja posłałam im złowrogie spojrzenie.
-Nie będę znowu ryzykować twojego życia. Proszę, wsiądź do auta, a ja to załatwię.- popchnął mnie lekko w stronę jeep'a. Próbowałam stawiać opór, ale fakt był niezaprzeczalny- byłam za słaba. Zajęłam miejsce z przodu, a przed kierownicą zasiadł Alaric. Spojrzał niepewnie w moją stronę i poprosił o opowiedzenie tego, do czego posuwał się za każdym razem Grey. Przez gardło prawie w ogóle nie przechodziły mi słowa. Bolało mnie każde wspomnienie, które dotyczyło ostatnich paru dni. Byłam wycieńczona i ostatnią rzeczą, jaką w tej chwili chciałam zrobić, to rozmawiać o tym, jak wpychał mi różne rzeczy w różne miejsca. Zdecydowanie największy koszmar w moim życiu. Powinien zginąć w pierdle za to wszystko, do czego się posunął. A ja myślałam, że jest dobrym człowiekiem, który szanuje kobietę, wie, czego chce i dąży do postawionych sobie celów.
Nie wiem, jak długo nie było już Justina. Czas dłużył się w nieskończoność, a lęk narastał z minuty na minutę. Wreszcie, kiedy zakończyliśmy naprawdę trudną rozmowę, zaczęłam myśleć o tym, do czego posunął się Jaxon. Po tym, co opowiedział mi Jeremy czy Jazzym nie spodziewałam się, aby był w stanie zrobić coś takiego dla mnie. Tym bardziej, że mi groził. Nie brałam jego gróźb na serio, ale kiedy ktoś przystawił mi chustkę do ust pomyślałam tylko o nim. Teraz jest mi wstyd, ponieważ zdałam sobie sprawę, że chłopak może i ma problemy, ale nie zrobiły mi nigdy krzywdy. Z rozmyślań wyrwał mnie widok dwóch postaci. Jedna szła pochylona, prawdopodobnie skulając się z bólu, a druga wspierała go łokciami, aby nie upadł. Wyszłam z auta i ostatkami siły dobiegłam do mężczyzn.
-O mój Boże.- zaczerpnęłam powietrza, przerażona widokiem krwi. Chwyciłam pod ramię blondyna i doprowadziliśmy go do samochodu. W tej samej chwili podjechał radiowóz, a policja od razu poświeciła nam latarkami po twarzy. Była noc, więc widoczność była utrudniona, tym bardziej, że wokół nas był gęsty las.
-W środku.- odezwał się Justin, kiedy Alaric znów stanął przy naszym boku. Funkcjonariusze policji skinęli głową i pospiesznie ruszyli do środka. Chwilę potem wyprowadzili, jak się okazało, również poszkodowanego mężczyznę i zabrali go prawdopodobnie do aresztu. Od teraz liczyło się tylko to, aby Jaxon wyszedł z tego cało. Pospiesznie weszliśmy do jeep'a i Saltzman odjechał z tego miejsca z piskiem opon.
Szatyn przy pomocy detektywa prowadził na izbę przyjęć brata, a ja pognałam przed nimi do okienka, aby zgłosić problem. Media huczały o moim zaginięciu, więc kiedy kobieta mnie zobaczyła od razu zareagowała. Kiedyś, kiedy ojciec prawie umierał przez atak alergii oni nie zrobili nic. Dziś, będąc wpływowym człowiekiem wiem, że zrobią wszystko o co poproszę.
-Panią też musi zbadać lekarz.- powiedziała kobieta, prowadząc facetów do jednego z pomieszczeń.
-Walić to!- warknęłam, wyrzucając ręce w górę i spoglądając na krwawiącego Biebera. W głębi duszy byłam mu niezmiernie wdzięczna. Wyciągnął mnie z największego piekła w moim życiu. Jestem mu dozgonnie wdzięczna.
Lekarze wreszcie zjawili się przy mężczyźnie i zabrali go na salę zabiegową, aby zaszyć ranę i ją zdezynfekować. Kiedy zrozumiałam, co się stało, znów zaczęłam płakać. Spojrzałam na Justina, który prędko podszedł do mnie i mocno przytulił do siebie.
-Już nigdy.- przerwał na chwilę, całując mnie w czoło. -Nigdy.- teraz pocałował mnie w nos.- Nigdy.- spojrzał prosto w oczy. - Cię nie zostawię.- i wpił się w usta, jakby od tego miało zależeć jego życie. Odwzajemniłam czuły gest, zarzucając ręce na szyi i pogłębiając pocałunek. Policzka były mokre od łez, a ciało było wykończone torturowaniem Greya.
-Eghem.- usłyszeliśmy chrząknięcie i oderwaliśmy się od siebie. - Mamy go. Mogłabyś jutro przyjść, żeby złożyć zeznania?- spytał Alaric, a ja przytaknęłam grzecznie, dziękując za wszelką pomoc w odnalezieniu mnie. Przytuliliśmy się na pożegnanie i znowu zostałam z Justinem. Mieć świadomość, że nigdy więcej nie zobaczę rodziny, przyjaciół, Justina... Była najgorsza. Usiadłam na krzesełku obok i w głębi duszy powtarzałam: "Bądź silna!". Ocierałam łzy kawałkami materiału bluzki, która mi pozostała. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, jak wyglądam. Miałam na sobie białą koszulkę, która sięgała mi do połowy ud i bieliznę. Stopy miałam bose, a włosy rozmierzwione we wszystkie strony.
-Powinnaś wrócić do domu.- zmartwiony głos Justina dobiegł do moich uszu. Odwróciłam się w jego stronę i ocierając kolejne krople opuszkami palców wymusiłam lekki uśmiech na swojej twarzy. -Nie udawaj, że jest okej, bo nie jest.- przejechał palcami po policzku i bacznie obserwował moją twarz. -Zabiję gnoja.- dodał, przez zaciśnięte zęby, a ja przeniosłam się na kolana mężczyzny.
-Przepraszam cię za wszystko.- wyszeptałam, chowając głowę między szyją a ramieniem Justina. Szatyn przytulił mnie mocno, pocierając pocieszająco plecy. -Zagubiłam się i nie wiedziałam, co ze sobą robić. Tak bardzo jest mi wstyd.- szlochałam, a on próbował mnie uspokoić. -Justin naprawdę cię przepraszam - uniosłam się do góry, aby spojrzeć mu w oczy. Były pełne współczucia i bólu. Zraniłam go.
-Kocham cię, Carla.- chwycił mój podbródek i znów wywiercił mi w oczach dziurę. -Kocham i nigdy nie przestanę.- jego głos był tak pewny siebie, że moje kolana mimo tego, że nie były w ruchu, stały się watą. Zarzuciłam na niego swoje ręce i delikatnie pocałowałam, przelewając swoje uczucia na niego. Mężczyzna pogłębił gest, ale drzwi do sali się otworzyły, więc oboje wstaliśmy pospiesznie, aby nie przyłapano nas na czułościach.
-Z Jaxonem wszystko w porządku. Przewozimy go na obserwację, poleży tu do jutra, jeśli nie wda się zakażenie, ale.. Bądźmy dobrej myśli.- uśmiechnął się starszy pan, kiedy zza niego wyjechało łóżko, na którym leżał brat Justina. -Poproszę panią do gabinetu, ponieważ panią też trzeba zbadać.
Po około czterech godzinach wróciłam do domu. Tam czekała na mnie cała rodzina. Mama, tata, Martin, wszyscy czekali już w mieszkaniu, a kiedy tylko dowiedzieli się, że mnie uratowali zaczęli płakać. Byli niesamowicie wdzięczni Jaxonowi za to, że tak się poświęcił. Jest dobrym człowiekiem, chcę mu dać drugą szansę.
-Córuś...- objęła mnie mocno mama i ucałowała w głowę. -Tak bardzo się martwiliśmy...- wyszeptała, głaszcząc po plecach.
-Wszyscy się cieszymy, że wróciła, ale lekarz puścił ją do domu tylko pod warunkiem takim, że będzie odpoczywać i leżeć, dlatego też dajmy jej już iść spać.- wtrącił się Justin, lekko odrywając mnie od mamy i prowadząc do sypialni.
-Później porozmawiamy.- rzuciłam słabo, weszłam do pokoju, a potem usłyszałam, jak zaczęła się lać woda w wannie. Jestem w domu, cała i bezpieczna. Odetchnęłam z ulgą, czując, że ten ciężki okres w moim życiu to przeszłość.
-Chodź.- nagle przede mną pojawił się Justin. Wziął mnie na ręce i zaczął nieść do łazienki. -Umyjemy cię.- wyjaśnił, a na policzkach rozlały się rumieńce. Ma zamiar mnie myć?
-Jestem w stanie sama to zrobić.- próbowałam zeskoczyć z jego rąk, ale ten jednak trzymał mnie tak mocno, że nie było mowy o jakiejkolwiek ucieczce. W łazience unosił się przyjemny zapach cytrusów. Zamknęłam oczy, odprężając każdą część ciała. Westchnęłam cicho, kiedy postawił mnie na podłodze tylko po to, by pomóc mi się rozebrać.
-Umyję się sama.- ziewnęłam, a szatyn spiorunował mnie wzrokiem. I znów nie miałam nic do powiedzenia, po prostu musiałam robić to, co mi kazał. Posłusznie dźwignęłam ręce w górę, aby ułatwić zdjęcie koszulki. Facet odpiął mi stanik, a potem majtki. Nie czułam wstydu tylko dlatego, że byłam strasznie zmęczona. Pragnęłam już iść spać. Weszłam powoli do wody, która szczypała moją skórę. Zanurzając się po samą szyję, zamknęłam oczy i odchyliłam głowę do tyłu.
-Daj mi chwilę.- szepnęłam, relaksując się pod wpływem przyjemnego ciepła.
Po około dwudziestu minutach leżałam już w łóżku, otulona czystą, jedwabną koszulą nocną. Justin przykucnął przy łóżku, patrząc prosto w oczy. Uśmiechnął się słodko, a ja miałam ochotę go przytulić i pocałować za wszystko to, co dla mnie zrobił. Wiedział, jak się mną zająć. Było nam ciężko, ale przecież nigdy nie będzie tak jak w bajce. W związku chodzi o to, aby umieć przezwyciężyć każdą postawioną przed nami trudność, a nie rozejść się przy pierwszej lepszej okazji.
-Kocham cię, Justin.- mruknęłam, a źrenice mężczyzny się rozszerzyły do granic możliwości. Z szczęśliwym wyrazem twarzy zamknęłam oczy i w mgnieniu oka zasnęłam.
___________________________________________
OGŁOSZENIA PARAFIALNE
TADAM! No i mamy.. Rozdział dziewiętnasty i naprostowanie niektórych spraw. Jak myślicie, co będzie dalej? To już jest ten "happy end"? Czy tak naprawdę akcja się dopiero rozkręca?
Dobra, szczerze? Komentujcie, nie komentujcie, już mi wszystko jedno. Będę dodawać rozdziały tak, jak je będę pisać. Bo to nie ma sensu, żeby rozdział napisany czekał dwa tygodnie na udostępnienie go... :(
Pamiętajcie o WATTPAD. (tak wiem, truję o tym co rozdział, ale po prostu pamiętajcie!)
Nie zapominajcie też o Dangerous i Race for life. Soon kilka informacji, ale to wszystko w swoim czasie. Bądźcie czujni i cierpliwi. Do następnego! ♥
czytasz=komentujesz.
Seietny rozdzial. Kocham twoje opowiadanie. Wiem, ze dawno mnie tu nie bylo, ale mialam pelno spraw na glowie. A dzis przeczytalam wszystkie zalegle rozdzialy i musze Ci powiedziec, ze Twoje opowiadanie jest wciagajace i nie moge sie doczekac co bedzie dalej.
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się takiego poświęcenia ze strony Jaxsona :) Mile mnie to zaskoczyło :D
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział ;)
Czekam na next ♡
no no, nie wiem, czy to się rozkręca, czy kończy, bo wydaje mi się, że ostatnio nas epilogiem straszyłaś ; o już nic nie wiem ;<
OdpowiedzUsuńŚwietne! No po prostu świetne!
OdpowiedzUsuńGłupi Chris! Niech zgnije w więzieniu za to co zrobił!
OMG! Justin taki słodki... i wyznał jej miłość ^^
Szczerze mówiąc nie spodziewałam się, że Jackson uratuje dziewczyne, ale dobrze, że tak się stało.
Nie chcę końca!!! Jeszcze, jeszcze, jeszcze!
Grey jest popierdolony. Mam nadzieję ze słono zapłaci za to co zrobił. Psychopata ja pierdole o.O
OdpowiedzUsuńMam nadzieje ze jeszcze będzie jakas akcja ^^
COŚ TY MI Z MOIM CHRISTIANEM ZROBIŁA?! JA GO KOCHAM NO... ALE OKEJ, TUTAJ SKURWIEL JAKICH MAŁO. WYKASTROWAĆ GO (nie no Chris kc bardzo ale ten... nie gniewaj się itp)
OdpowiedzUsuńRozdział wspaniały, zresztą jak zwykle <3
Nie kończ jeszcze tego opowiadania, pociągnij go dalej. I NEED MORE. I WANT MORE!
Trzymaj się <3
L x
Zajebisty
OdpowiedzUsuńBlog został nominowany do Liebster Blog Aword
OdpowiedzUsuńWięcej informacji na blogu: http://justin-and-ana.blogspot.com/
Super <3
OdpowiedzUsuńBoski! Czekam na kolejny xoxo
OdpowiedzUsuń