22.07.2015

Epilog.

8 komentarzy:
-Babciu?- słyszę głos swojej wnuczki, więc mozolnym ruchem odwracam głowę w stronę werandy. Drzwi otwarte są na rozcież, a w nich stoi moja piękna, nie taka mała dziewczyna w towarzystwie jakiegoś młodzieńca. Na twarzy wita ogromny uśmiech i powoli podnoszę się do góry, by móc ją przytulić na powitanie. Idę jej na spotkanie, a ona rzuca się na szyję i mocno całuje moje polika. -Przyjechaliśmy na obiad, jak mówiłaś.- rudowłosa odwraca się w stronę blondyna i kiwa głową, aby podszedł. Kiedy staje przede mną, pozwalam sobie na szybkie oględziny. Włosy postawione do góry, nienaganny uśmiech, schludne ubranie i niebieskie oczy. Przystojny.
-To Colin.- wskazuje palcem na niego, a ja przytulam go na powitanie. Zawsze tak robiłam. Kiedy Nathaniel- jej tata, przyprowadził do domu Margaret, od razu ją przytuliłam. To jest mój zwyczaj od dawien dawna.
-Miło mi cię poznać, Colin. Chodźcie. Dziadek jest w sadzie, zaraz go zawołam.- klepie ich w ramiona i prowadzę do salonu. Kiedy siadają na skórzanej kanapie, mijam ich i otwieram drzwi tarasowe. Rozglądam się po drzewkach i wypatruję swojego męża. Uśmiecham się, kiedy idzie o lasce z najmniejszym z wnucząt i zaczynam im machać. Justin pochyla się jeszcze bardziej nad Martinem i pokazuje mu mnie. Na twarzy od razu maluje się uśmiech. Kiwam im głową, dając jasno do zrozumienia, aby przyszli do domu i wracam do gości. Siadam obok Meredith i uśmiecham się to do niej, to do jej chłopaka.
-To ile wy już ze sobą jesteście?- pytam, a ona spogląda ukradkiem na Colina.
-Dwa lata.- odpowiada blondyn i w tym samym momencie w salonie wita siwy pan z malutkim brunetem. Klepię miejsce obok, a on bardzo powoli idzie w naszą stronę i wita wnuczkę oraz jej chłopaka. Uśmiecha się do mnie i całuje mnie w policzek. Siada obok i bierze na kolana Martina.
-Oh, naprawdę? Daniel musiał go tu przywieźć?- wywraca oczami z dezaprobatą i mimo wszystko uśmiecha się do dzieciaka. Daniel był jej kuzynem. Mamy bardzo dużą rodzinę. W końcu w pocie czoła rodziłam sześcioro dzieci i każde z nich wychowałam na porządnych ludzi. Kiedy nadchodzi wigilia, mamy problem z pomieszczeniem wszystkich przy jednym stole. Jest strasznie ciasno, ale... Na koniec i tak siedzimy razem.
-Justin?- patrzę na męża i odbieram od niego Martina. -Idź wstaw ziemniaki i załącz piekarnik, proszę.- cmokam go w rękę, którą obejmuje i obserwuje, jak o lasce idzie po salonie, a potem znika w hallu.

*wieczór*
Wnuczęta już pojechały i jesteśmy teraz sami. Leżę w łóżku i wmasowuję krem w dłonie. Obok mnie kładzie się własnie Justin. Ciężko oddychając opiera głowę o poduszkę i czeka, aż zrobię to samo. Gaszę jego lampkę, a swoją zostawiam i obniżam się. Przykrywam szczelnie kołdrą i odwracam w stronę mężczyzny. Pełno zmarszczek, zmęczone spojrzenie i wiecznie ten sam uśmiech. Tak mnie wita i usypia. Całuję go w usta i przytulam, czując się parę lat młodziej.
-Oh Carlo... Ile my musieliśmy przejść, żeby na starość mieć tak spokojnie..- wzdycha i obejmuje mnie ramieniem.
-Oj, stary farfoclu. Na wspomnienia ci się zebrało? Idź spać.- chichoczę i ściskam drugą jego dłoń.
-Po prostu doceniam to, co mam. Kocham cię, moja stara żono.
-Ja ciebie też kocham.- unoszę głowę do góry i znów go całuję, a następnie gaszę swoją lampkę nocną i usypiam wtulona w tors mężczyzny.

Carla obudziła się następnego ranka i nie zobaczyła już uśmiechu swojego męża. Śpi- pomyślała i zaczęła go szturchać. Była już dziewiąta, więc to czas najwyższy wziąć leki na schorowane serca starego małżeństwa. Carla szturchnęła go raz, potem drugi, a Justin nie reagował. Serce podskoczyło jej do gardła. Krzyczała jego imię, a on nie reagował. Sprawdziła tętno i zamarła. W błyskawicznym tempie zadzwoniła na pogotowie. Czuła słaby puls mężczyzny, ale miała małą nadzieję. Nadzieję, że się obudzi i wszystko będzie tak, jak dawniej. Znów zejdą na dół, zrobią sobie herbatę, on przyniesie prasę, a ona przygotuje śniadanie i leki. Usiądą, pożartują, potem znów spotkają się z dziećmi i zleci kolejny dzień. Złapała różaniec, który leżał na szafeczce nocnej i zaczęła się modlić do Boga. Ich wiara się pogłębiła, kiedy oboje odchowali swoje dzieci. Codziennie chodzili na wieczorne msze, razem się modlili i nigdy nie zapominali, że to w jego rękach była ich wola. Teraz też tak było, a Carla łkała prosząc go, aby nie odbierał jej jeszcze Justina. Karetka przyjechała i ratownicy odsunęli ją od staruszka. Pielęgniarka dała jej lek na uspokojenie, a ona nadal płakała. Lekarz z poważnym wyrazem twarzy przewiesił przez szyję stetoskop i smutnymi oczami popatrzył na kobietę. "Nie żyje" powiedział, a wszyscy spuścili głowy w dół. Nie mogła uwierzyć, że odszedł bez niej i zostawił ją tu samą. Jej życie od razu przestało mieć sens. To było trudniejsze, niż sobie wyobrażała. Lekarze zostawili ją samą, by mogła się z nim pożegnać. Położyła się obok męża, złapała lodowatą dłoń i przycisnęła ją do rozgrzanych polik. Zalała się kolejnymi łzami i zrobiła coś, co jej mąż chciał zrobić wczoraj. Zaczęła wspominać.


-Justin?- pytam, chodź wiem, że mi nie odpowie.-Pamiętasz tą kawę, którą mi postawiłeś?- patrzę na zamknięte powieki i szybko ocieram łzy, które znów płyną wzdłuż policzka. -Chciałam cię dzisiaj zabrać właśnie do naszej ulubionej kawiarni na przedmieściach.- pod powiekami zbiera się kolejna fala, a ja ich nie powstrzymuje. Niech płyną. -Dlaczego mnie zostawiłeś tutaj samą? Nie dam rady bez ciebie żyć.- zarzucam jego ramię na swoją szyję i wtulam się po raz ostatni w jego już chłodny tors. I szlocham. Nie mówię już nic, tyko płaczę. Umarł.. Mój mąż umarł, a ja jestem sama.

 ___
OGŁOSZENIA PARAFIALNE
Mamy to! Koniec historii Carly i Justina! Boże... Pamiętam początki- Womanizer i to, jak stresowałam się, że będzie to kolejny blog, który zacznę i nie dokończę. A tu co? Zebrałam się nawet za drugą część, za co jestem z siebie dumna. Chciałam Wam również podziękować, że byliście przez cały ten czas ze mną! Komentowaliście, śledziliście i odwiedzaliście bloga. Ta wspaniała przygoda dobiegła końca i z ręką na sercu, teraz płaczę. Zawsze płaczę, jak coś kończę. Bardzo, ale to bardzo Wam dziękuję za to, że ze mną byliście. Kocham Was, nie lubię pożegnań... :')

Dlatego Was nie żegnam, a zapraszam na kolejne opowiadania, jakie mam! Możecie mnie czytać na Wattpad i na blogach. Jeśli chcecie znać najnowsze newsy o blogach, zapraszam na śledzenie mojego twittera- @ClaudiaMaslowx 

Jeszcze jedna sprawa. Ten blog bierze udział w konkursie na blog miesiąca, więc to dla mnie meega ważne, żeby wygrać, dlatego KAŻDY CZYTELNIK TEGO BLOGA TERAZ SZYBCIUTKO WCHODZI NA LINK PODANY NIŻEJ ZATYTUŁOWANY "BLOG MIESIĄCA" I ODDAJE GŁOS W ANKIECIE PO PRAWEJ STRONIE NA TOXIC!!! ♥

A teraz Was żegnam na tym blogu i do zobaczenia na innych! Buziaki, Wasza Claudia ♥


MÓJ WATTPAD

czytasz=komentujesz.