28.03.2015

Rozdział 14.

17 komentarzy:
O dziwo dni mijały spokojnie. Chodziłam do pracy, wracałam do domu i spotykałam się z Christianem. Dzisiejszego wieczoru nie było inaczej. Od naszego wypadu na Bahamy minęło dwa tygodnie, a sprawa z Bieberem ucichła. Jak mi wiadomo, nadal żyje tak, jak kiedyś i wcale nie rozpacza. I dobrze.
-Wieczorem po ciebie podjadę.- szepcze Christian prosto do mojego ucha. Robię się czerwona i uśmiecham słodko do mężczyzny. -Do zobaczenia.- rzuca i całuje mnie delikatnie w usta. Macham mu na pożegnanie i patrzę jak wsiada do drogiego samochodu i włącza się w ruch. Udaję się więc do swojego auta i wracam do mieszkania, naprawdę zmęczona dzisiejszym dniem.

Około siedemnastej mknę już w nieznane siedząc obok Christiana. Widocznie zadowolony z życia mężczyzna patrzył swoimi szarymi tęczówkami na trasę, a ja zaś podziwiałam jego profil. Tak piękny i zarazem mądry facet. Wierny, nigdy nie dawał mi powodów do zazdrości, a nie wspomnę o tym, że naprawdę pokazuje mi, że mnie kocha.
W radiu zaczęła lecieć piosenka "Salted Wound" Sii. Za nami już dawno zniknęło to szalone miasto, a naszym oczom ukazywały się łąki, pola i trawy.
-Dokąd jedziemy?- spytałam, rozglądając się dookoła.
-Zobaczysz.- szepnął, a ja zachichotałam. Adrenalina zaczęła buzować w moich żyłach i byłam gotowa na wszystko. Wreszcie dojechaliśmy do jakiegoś małego miasteczka. Jadąc małymi ulicami widziałam wiele spojrzeń ludzi. Machali nam, jakby nas znali. Kiedy dojechaliśmy do ładnego, skromnego domku zrozumiałam, gdzie jesteśmy.
-Boże, proszę. Nie mów tylko, że to dom twoich rodziców.- wołam naprawdę zestresowana.
-Yhmy.- odpina mój pas, a następnie swój i pospiesznie wysiada. Obchodząc z gracją pojazd otwiera mi drzwi i podaje dłoń, aby pomóc mi wysiąść. Niezdarnie chwytam rękę i prostuję nogi, rozglądając się dookoła. Typowy, amerykański dom w małym miasteczku Stanów Zjednoczonych. Christian splótł palce z moimi i zaczął kierować się w stronę wejścia. Zapukał i stanął jeszcze bliżej. Zaczerpnęłam uspokajającego oddechu i czekałam, aż ktoś zjawi się na progu. I oto ona. Niższa ode mnie, zadbana kobieta po pięćdziesiątce. Wita mnie czułym uściskiem i serdecznym pocałunkiem w policzek. Odwzajemniam gesty i spoglądam skrępowana na Christiana. On również przytula kobietę i wskazuje ręką na mnie.
-Mamo, to Carla.- wymuszam na sobie uśmiech, ale jestem tak zestresowana, że nie wiem, czy to odrobinę to przypominało.
-Jak miło mi cię poznać!- woła radośnie. -Wejdź.- otwiera szerzej drzwi. -Na pewno jesteście głodni!- klaszcze w dłonie i rusza do kuchni. Chciałam zaprotestować, ale Grey ruchem ręki pokazał, że nie warto, bo matka i tak zrobi jakieś przekąski. Podążałam więc za facetem, który zaprowadził nas prawdopodobnie do salonu. Tam, w bujanym krześle siedział już lekko siwy pan, palący fajkę wodną i oglądając TV.
-Synu!- zawołał, kiedy dostrzegł mężczyznę obok mnie. Zerwał się na nogi i żwawym krokiem podszedł do nas. Przytulił go, a następnie spojrzał prosto w oczy.
-Ty musisz być Carla.- ujęłam jego dłoń i uśmiechnęłam się. -Jest tak piękna, jak ją opisałeś.- mówi dumnie. Znów robię się czerwona i w tej samej chwili do salonu wchodzi mama Christiana. Siada na sofie i woła nas, abyśmy zrobili to samo. Więc dziś spędzamy wieczór u jego rodziców? Po raz pierwszy ich spotykam. Na pewno dużo się o nim dowiem.

Rodzice Grey zatrzymali nas jeszcze u siebie na noc. Przygotowali sypialnię, kobieta wręczyła mi najpotrzebniejsze rzeczy, a ja dziękując jej, weszłam do środka pokoju.
-Pożyczę twój t-shirt i w nim będę spać.- oznajmiam i chwytam za ręcznik.
-Nie lepiej spać nago?- sugeruje mężczyzna, perfidnie się uśmiechając. Wywracam oczami i ignoruję propozycję szarookiego. Po kilkunastu minutach wychodzę do niego, a on zdążył się też już wykąpać. No tak, pewnie ten dom ma więcej łazienek niż mogłam sobie myśleć.
-Jutro rano zabieram cię na kolejną wycieczkę.- powiedział, okrywając mnie tkaniną. -Więc się wyśpij, bo będziesz potrzebowała dużo energii.- dodaje, całując mnie w czubek głowy. Zarzucam na niego swoją dłoń i zamykam oczy, delektując się rozkosznym zapachem jego ciała.

Matka Christiana czule mnie żegna i prosi o szybkie odwiedziny, jego ojciec to samo. Bardzo ich polubiłam, to naprawdę porządni ludzie, którzy strasznie się o siebie troszczą. Wsiadłam w auto i znów włączyłam radio w poszukiwaniu jakiś piosenek odpowiadających mojemu nastrojowi. Grey usiadł obok i uruchomił silnik. Pomachaliśmy im na pożegnanie i ruszyliśmy jeszcze dalej - nie w stronę Nowego Jorku, a w nieodkryte przeze mnie szlaki. To mi się podoba. Odkrywam świat z nim - z facetem, którego kocham.
Dojeżdżamy do kolejnego miasta, tym razem większego od poprzedniego. Podjeżdżamy do jakiegoś budynku i wysiadamy.
-Co to?- pytam, próbując rozszyfrować skrót firmy.
-Idziemy skakać ze spadochronu.- mówi wesoło i chwyta mnie za rękę. Wchodzimy do środka i na powitanie dostajemy szklanki z sokiem.
-Znają cię tu?- pytam, próbując udawać twardą. Niestety mam taki lęk wysokości, że nawet ze swojego mieszkania nie patrzę na dół, bo kręci mi się w głowie i jest mi słabo.
-Tak. Mój brat tutaj pracuje.- powiedział i ruszył w stronę jakiegoś biura. Zniknął za drzwiami, a ja czekałam. Brzuch skręcał mi się ze stresu, a serce biło jak szalone. Zginiemy. My do cholery zginiemy. Po upływie piętnastu minut Christian wyszedł z pomieszczenia i z uśmiechem na twarzy podszedł do mnie. Pocałował delikatnie w usta i obejmując mnie w pasie prowadził do wielkiej hali. Tam przygotowano wstępnie helikopter i ciuchy, które musimy założyć. Kilka kamizelek, plecak ze spadochronem i szybki kurs, jak tego używać. Powtarzając jak mantrę postępowanie podczas spadania, wsiadłam do helikoptera.
-Christian, ja się boję.- szepnęłam, ściskając mocno jego dłoń. -Możemy tego nie robić?
-Kochanie...- szepnął, odgarniając z mojego policzka włosy. Spoczął dłonią na szyi i patrzył prosto w moje oczy. -Przełamujemy lęki. Bałem się zaangażować w związek, a przy tobie to się zmieniło. Wiem, że masz lęk wysokości, dlatego to ja tu jestem z tobą, nie jakiś fagas, który najzwyczajniej w świecie tu zarabia.- pocałował mnie, a helikopter wzniósł się do góry. Oddychałam nierówno, ale starałam się uspokoić.
-Skakałeś?- pytam, kiedy lecimy parę metrów nad ziemią.
-Mam ukończony odpowiedni kurs, a robiłem to wiele razy, kiedy byłem młody.
-Dalej jesteś.- przerywam i uśmiecham się ciepło do mężczyzny. No i jesteśmy kilkaset metrów nad ziemią, szybując w chmurach z zamiarem samobójstwa. Inaczej tego nie mogę określić.
W końcu pilot daje znak, że teraz mamy pozwolenie do skoku. przełykam ślinę i patrzę na Greya. W oczach zbierają mi się łzy, naprawdę się boję.
-Na trzy skaczemy.- mówi skoncentrowany mężczyzna i sprawdza moje zabezpieczenia. -Ciągniesz za tą linkę i spadochron się otwiera. Dopiero jak dam ci znak, to to zrobisz.- informuje, a ja energicznie potakuję. Chcę to mieć za sobą. -Będziesz mnie słyszeć przez słuchawkę w kasku.- kontynuuje, a mój lęk narasta.
-Możemy już mieć to za sobą?- pytam rozpaczliwie, pragnąc znaleźć się na ziemi. Christian uśmiecha się pobłażliwie i chwyta mnie za rękę. Zaczyna odliczanie i chwilę potem już spadamy. Mój Boże, ja zginę!
-Spokojnie kochanie.- słyszę jego aksamitny głos i jakaś część mnie się uspokaja. -Chcę doprowadzać cię do najskrajniejszych emocji.- kontynuuje, trzymając mnie za rękę. Patrzę na rozpościerające się pastwiska i łąki. To wszystko wygląda tak pięknie, a my tak szybko spadamy. Czuję się jak ptak, który szybuje nad tym krajobrazem. -Wyjdź za mnie.- słyszę nagle i patrzę tym razem na faceta lecącego obok. Oczy mi się szklą, ale nie od strachu. -Proszę, nim zginiemy. Wyjdź za mnie!- krzyczy, jak szalony. Źrenice się rozszerzają, a po policzku spływają pierwsze łzy.
-TAK!- wołam i naprawdę zaczynam płakać. Wszystkie emocje się we mnie zebrały i wyszły na zewnątrz. Nagle czuję gwałtowne szarpnięcie i nim się orientuję, mój spadochron jest otworzony, a Christiana obok mnie nie ma.
-Christian?!- wołam spanikowana, a przez myśl przebiega setki złych myśli. -Chris..
-Jestem, jestem!- słyszę rozbawiony głos mężczyzny i wiem, że teraz nieźle się ze mnie śmieje, gdziekolwiek jest. -Jestem nad tobą.- mówi, jak gdyby czytał mi w myślach.
-Kocham cię wariacie.- wołam i teraz dopiero poczułam tą adrenalinę, jaką mi przysporzył ten lot. Mam ochotę zrobić to jeszcze raz.  Wreszcie ląduję na jakiejś łące i wygrzebując się spod materiału rozglądam dookoła. Nieopodal mnie leży Grey, więc podbiegam do niego prędko i pomagam mu wstać.
-Kocham cię, kocham cię, kocham cię!- powtarzam, rzucając mu się na szyję i całując każdy odsłonięty skrawek jego ciała. Kiedy jednak lekko mnie odsuwa klęka przede mną, a ja znów zalewam się łzami.
-Zostaniesz więc moją żoną?- pyta cicho. Klękam przed nim i kiwając tylko głową przytulam go delikatnie, próbując pokazać, że jest dla mnie bardzo ważną osobą i to, co dla mnie robi jest cudowne. Tkwiliśmy w swoich ramionach przez dobre dziesięć minut, a potem mężczyzna założył na mój palce pierścionek i pocałował go.
-Więc, pani Grey, jak się pani czuje?- pyta zadowolony, biorąc mnie na ręce. Piszczę cicho i śmieję się z niego.
-Mm.. Mam ochotę skoczyć jeszcze raz.- przygryzam dolną wargę spoglądając na jego.
-Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem, księżniczko.- muska moje usta i lekko je przygryza. Wsiadamy do samochodu, który na nas czekał i wracamy do budynku.

Mam ochotę wejść na najwyższy punkt w Nowym Jorku i krzyczeć w niebo głosy ze szczęścia. Jestem taką farciarą, że mam u swojego boku Christiana. Każda może mi go zazdrościć, bo naprawdę - jest czego.
-O czym myślisz?- słyszę niski, ochrypły głos mojego narzeczonego. Muska nagie ramiona i jeździ dłoniami po talii. Zamykam oczy, rozkoszując się jego dotykiem, kiedy nagle dzwoni telefon hotelowy. Ze zdenerwowaniem ruszam go odebrać.
-Halo!- syczę do słuchawki.
-Przepraszam, że przeszkadzam, ale kazano panią poinformować. Pan Bieber trafił do szpitala.- zachłysnęłam się powietrzem i upuściłam telefon na ziemię.
-Co się stało?- spytał wystraszony Grey, a ja kiwnęłam tylko głową i go ominęłam. Pobiegłam do szafy i wyjęłam pierwsze lepsze ciuchy, jakie miałam na wierzchu.
-Spytaj, w którym leży!- krzyczę, nasuwając na prawie nagie ciało spodnie. Szarooki podaje mi ulicę, na którą muszę się udać, a ja pędzę na parking, jakby od tego miało zależeć moje życie. Bo w sumie zależy.. Jego część...
________________
OGŁOSZENIA PARAFIALNE
Założyłam nowego bloga "Dangerous" : *KLIK*, mam też do niego zwiastun *KLIK*. Jest on o Justinie, występują tam gwiazdy takie jak: Nina Dobrev jako Claudia Smith, Ariana Grande jako Angelika Steward, Gabriella Wilde jako Aleksandra Collins, Mario Casas jako on sam i Ian Somerhalder jako on sam. No i Justin Bieber. Zapraszam gorąco i mam nadzieję, że też na niego wpadniecie i skomentujecie.
 Zauważyłam ostatnio, że mało osób już interesuje się tym blogiem. Trochę boli :< Czy coś jest nie tak? Nie pasuje Wam tutaj coś? Piszcie w komach, bo ja je wszystkie czytam i każdą uwagę analizuję dogłębnie i staram się to zmieniać. Przed napisaniem tego rozdziału właśnie widziałam jeden z nich, gdzie Anonim napisał, iż niekiedy moje opisy są super, a czasem... pożal się Boże. Dlatego postanowiłam, że trochę nad tym popracuję i obiecuję poprawę!
15 KOMENTARZY = 15 ROZDZIAŁ

Linki do Wattpad z moją twórczością:

20.03.2015

Rozdział 13.

16 komentarzy:
Mijały minuty, a ja zniecierpliwiona stukałam paznokciami o blat, rozglądając się dookoła. Mój żołądek wywracał się przy każdym oddechu, a serce waliło jak młotem. Pierwszy raz stresowałam się kolacją. Dlaczego? Przecież to zwykłe, biznesowe spotkanie, na które dostaliśmy zaproszenie. Czekałam pięć minut, dziesięć... dwadzieścia... W końcu na zegarze wybiła dziewiąta, a do lokalu weszli moi znajomi. Zaraz za nimi zjawiła się rodzina, a ja nie mogłam uwierzyć w to, co widzę. Zastawiłam usta ręką i patrzyłam na napływającą grupę ludzi.
-Wszystkiego najlepszego.- szepnął Christian, ujmując moją dłoń. Patrzył prosto w oczy, a migoczące świeczki odbijały się w jego szarych soczewkach. Na śmierć zapomniałam o tym, że dziś obchodzę urodziny. Zawsze o nich pamiętałam, ale... Ten wyjazd na Malediwy, mile spędzony czas i atrakcje spowodowały, że nie myślałam o swoim życiu tak, jak zawsze. Zobaczyłam mamę, tatę i przyrodniego brata, którego zabrali ze sobą. Po policzkach spłynęły pojedyncze łzy.
-Wszystkiego najlepszego skarbie!- wołają jednocześnie i przytulają mnie do siebie.
-Ale jak wy tutaj się znaleźliście?- pytam z niedowierzaniem, patrząc na każdą twarz z osobna.
-Nie pytaj..- wtrąciła się Selena i machnęła rozbawiona dłonią. Spojrzałam na faceta, który siedział nadal przy stoliku i obserwował ten moment z boku. To on za tym stoi. Sprowadził tutaj wszystkich, aby uczcić moje urodziny.
Do pomieszczenia wjechał ogromny tort, przy którym paliły się ogromne tuby ze sztucznym ogniem. Wszyscy wiwatowali, trzymając w rękach kieliszki. Śpiewając mi sto lat, klaskali w ręce i patrzyli prosto na mnie. Przy moim boku stanął Christian, obserwując gasnące ognie i uśmiechając się pod nosem. Pocałowałam go delikatnie w szyję i przytuliłam, dziękując za to, co zrobił. To najlepszy prezent, jaki w życiu dostałam. Kelnerki rozdały ciasto, a ja siedząc przy stoliku z Christianem patrzyłam na niego, ciesząc się jak małe dziecko. I kiedy przeżuwałam kęs, do sali weszła Rosalie z Justinem. O nie...
-Co on tu robi?- pytam ledwo słyszalnym tonem głosu. Grey unosi jedną brew i patrzy na mnie zdziwiony.
-Rosalie powiedziała, że się przyjaźnicie, więc sądziłem, że powinien tutaj być.- przełykam ślinę, próbując uspokoić bijące jak szalone serce.
-Pozwól, że pójdę się z nimi przywitać.- syczę, rzucając serwetkę na talerz. Wstaję od stołu i pośpiesznie kieruję się w ich stronę. Od razu odwracam ich w stronę wyjścia i stojąc przed lokalem patrzę na nich wściekle.
-Dobrze wiecie, że nie chcę z wami rozmawiać, co wy tu kurwa robicie?- krzyczę, przeplatając ręce na klatce piersiowej.
-Carl, spokojnie, proszę..- zaczyna Rosalie, kładąc dłonie na ramionach. -Chcieliśmy cię przeprosić i wytłumaczyć.
-To sprawa między mną, a tobą. Daruj Rosalie i po prostu załatwmy to między sobą.- odzywa się Bieber, a ja unoszę brwi. Że co proszę? Teraz całą winę weźmie na siebie? Wielki obrońca się znalazł!
-Ale tu nie ma co do załatwiania. Skończyłam. Ja to skończyłam. Nie chcę dalej tego toksycznego związku między wami. Chcę tylko Christiana, teraz to wiem. Nie doceniałam tego, co mam. Byłam głupia uprawiając z tobą seks. To była przyjemność. Chęć spełnienia się. Tyle. Nie wiem, dlaczego doszło do takich rzeczy, że chciałam zerwać z Greyem dla ciebie.- mówię dość ostrym tonem głosu. Rosalie spuszcza wzrok i odchodzi trochę dalej. Siada na ławeczce, wkłada słuchawki od iphona i zamyka się w swoim świecie, czekając na rozwiązanie sytuacje. Cóż, cała ona...
-Daj mi szansę, tak? Daj mi to wytłumaczyć.
-Nie rozumiesz prostych spraw? To nie ma sensu. Ja już wybrałam i to nie jesteś ty. Skończyłam. Żegnam.- odwróciłam się i zaczęłam podążać w stronę schodów prowadzących na dół. -A i jeszcze jedno.- obejrzałam się za siebie, patrząc wrogo na posturę mężczyzny. -Weź ze sobą swoją przyjaciółkę od seksu i spierdalajcie z mojego życia. Zaczęłam nowy rozdział i nie chcę żałować już żadnej podjętej przeze mnie decyzji.- znikając za ogromnymi drzwiami lokalu, oddychałam nierówno, próbując opanować swoje emocje. Nie wiedziałam, czy byłam tak zła, że chciało mi się płakać, czy też smutna. Nie chcę o tym myśleć. Ten dzień jest mój, a wracając na salę muszę pokazać wszystkim, że jestem szczęśliwą kobietą z niesamowitym facetem u boku.

Impreza się skończyła. Goście się porozchodzili, a ja już siedząc na łóżku smarowałam dłonie kremem.
-Chodź.- powiedział cicho Christian, wyciągając w moją stronę rękę. Ujęłam ją, a on pociągnął mnie do siebie. Przytulił, bawiąc się włosami. Pocałował w nagą skórę ramienia, a ja przerażona odsunęłam się na odległość rąk.
-Coś się stało?- spytałam zaniepokojona, a on z rozluźnionym wyrazem twarzy zaprzeczył ruchem głowy. Chwytając mnie za dłoń poprowadził nad most, który był za naszym domkiem. Prywatne oko na ocean, jak my to nazywaliśmy. Siadając na samym końcu, podziwiając wysoko świecący księżyc, bezkresną otchłań i ciszę, jaka nas otaczała patrzyliśmy co chwilę na siebie i uśmiechaliśmy się jak dzieci.
-To takie dziwne..-zaczynam, chwytając go za rękę. -Jesteśmy tutaj bez żadnych problemów, jak normalni ludzie, tylko że bogaci.- przerywam na chwilę i patrzę na białe odbicie wodne. -Chciałabym, żeby tak było zawsze.- dodaję.
-Tak, to znaczy?- pyta, a ja wywracam oczami.
-Jestem zrelaksowana, nie przejmuję się jutrem, cieszę się chwilą i mam ciebie u boku. Jestem zdrowa, pieniędzy mi starcza na wszystkie moje zachcianki i spełniam się zawodowo. Czego chcieć więcej?- spytałam rozbawiona, a Grey wzruszył ramionami, patrząc nadal przed siebie.
-Dlaczego Rosalie i Justin już nie wrócili?- pyta, bawiąc się kosmykiem włosów.
-Prawda jest taka...- przerwałam, starając się ubrać mądrze słowa. -że już się z nimi nie trzymam. Oboje mnie wystawili i po prostu nie chcę ich znać.- kontynuuję, wyjmując nogi z wody i opierając o kant mostu.
-Co cię łączyło z Bieberem?- oh, to teraz nadszedł czas, kiedy ja mam mu opowiadać o swoim dawnym życiu? No cóż, obiecałam, że opowiem.
Odwróciłam się całkowicie w stronę mężczyzny, siadłam po turecku i obserwując jego reakcje opowiadałam po kolei o wszystkim: spotkanie w biurze, wspólna kolacja, podróż do Las Vegas, święta, wypadek, napływ wiadomości, kłótnia, a potem wyjazd na Ukrainę i wypadek.
-Więc gdybyś wróciła stamtąd cała i zdrowa, to zapewne byś z nim była?- pyta beznamiętnie patrząc prosto w oczy.
-Pewnie tak, ale wyszło jak wyszło. Poznałam ciebie i to z tobą chcę być.- wzruszam skruszona ramionami będąc pewna swoich słów.

I znów w szarej rzeczywistości. Ulice Nowego Jorku zaczęły mnie nudzić, moja praca również. A co, gdybym zamknęła firmę? Ewentualnie sprzedała? Mam tyle pieniędzy, że zapewnię nawet dobrobyt moim wnukom. Przemyślę tą istotną kwestię, bo powoli zaczynam mieć tego dość. Mam dwadzieścia siedem lat, nie mam dzieci, nie wzięłam ślubu. Coś ze mną nie tak? Mam niesamowitego faceta u boku, ale czy to to samo? W świetle prawa nie jesteśmy jeszcze razem "na dobre i na złe, w zdrowiu i w chorobie".
-Jesteśmy na miejscu, księżniczko.- cmoknął mnie w szyję i odpiął mój pas. Spojrzałam na wysoki budynek. Znowu mam być sama? Nie chcę tego.
-Wejdziesz?- spytałam z nadzieją w głosie, patrząc na jego szare soczewki.
-Niestety nie mogę, muszę pozałatwiać parę spraw.- mruczy, głaszcząc kostki ręki. Zaciskając usta w cienką linię wysiadam, biorę bagaż i ruszam do środka. Znowu staję sama w tych ogromnych czterech ścianach. Mam ochotę rzucać wszystkim dookoła, rozwalić to pomieszczenie i pod pretekstem remontów zamieszkać razem z Christianem. Może właśnie nie muszę tego robić? Może najzwyczajniej w świecie zaproponuję mu przeprowadzkę? Męczy mnie samotność, nie lubię tego stanu. Wolę, kiedy otaczają mnie ludzie i wiem, że jestem im potrzebna.

Wieczór minął mi bardzo szybko. Nim się obejrzałam, była już dwudziesta druga. Wzięłam prysznic i ruszyłam do sypialni. Kiedy jednak zobaczyłam postać mężczyzny siedzącej na moim łóżku, zaczerpnęłam głęboko powietrza. Nieznajomy odwrócił się w moją stronę, a mnie olśniło. Co on tu kurwa robi?
-Carla..-zaczął, wstając z łóżka i kierując się w moją stronę. -Musisz mnie wysłuchać...- kontynuuję, stojąc na przeciwko mnie. Brązowe oczy szatyna przyprawiły mnie o dreszcze. Złapał mnie za rękę i poprowadził w stronę salonu. Czuł się jak u siebie, a wcale tak nie powinno być.
-Mógłbyś opuścić to mieszkanie?- spytałam, kiedy siadałam na kanapie. Bieber tylko zaprzeczył ruchem głowy i usiadł obok mnie. Potarł nerwowo kark i patrząc w podłogę splótł swoje palce.
-To, że przespałem się z Rosalie na prawdę nie miało dla mnie znaczenia. Może to zabrzmieć teraz arogancko z mojej strony, ale zrobiłem to, bo byłem pijany, a dawno nie uprawiałem seksu. Brakowało mi tego, jestem normalnym facetem: mam też swoje potrzeby...
-Nie, proszę. Nie mów mi o tym, dobrze? Nie mam zamiaru słuchać ile twój kutas był wbijany w jej waginę.- rzuciłam z obrzydzeniem, które wskoczyło automatycznie na moją twarzy przy każdym wymawianym słowie.
-Chryste, Carla ty nic nie rozumiesz...
-A więc mnie oświeć.- mężczyzna pociera zmęczoną twarz i patrzy przed siebie. Jego wzrok jednak ostatecznie spoczywa na moich niebieskich soczewkach.
-W sypialni uprawia się miłość tak? Potrzebne są dwie osoby, które się kochają. A to, co było z Rose to na pewno nie miłość. Na miłość boską ja nic nie czuję do tej dziewczyny. Mieliśmy po prostu słabszy dzień, byliśmy pijani..
-To kiedy ja będę mieć słabszy dzień, to mam się puścić z pierwszą lepszą osobą, tak? Bo mam zły dzień? Bo jestem pijana?- naskoczyłam ma niego, podpierając się z nerwów rękami. -Justin, naprawdę. Chcę już zapomnieć o tym gównie, jakie mi zafundowaliście. Chcę żyć normalnie! Jak zwykła kobieta z normalnym mężczyzną.
-Którego tak naprawdę nie kochasz.- przerywa mi nagle i prycha pod nosem. Unoszę zaskoczona brwi i chwilę potem je marszczę. Jak śmie mówić coś takiego? Czy on serio uważa, że ja wiecznie będę w nim zakochana?
-Chłopcze!- zawołałam, wstając na proste nogi. -Nawet nie wiesz, jak mi cię żal w tym momencie.- kontynuuję, wypinając klatkę piersiową do przodu. -Próbujesz zagrać mi na uczuciach, które myślisz, że do ciebie nadal czuję. Ding dong! Kochanie, to uczucie minęło. Spieprzyłeś to wszystko do samej suchej nitki. Po tym, co do ciebie czułam nie zostało nic. Po prostu wyjdź już z tego mieszkania i więcej nie zawracaj mi głowy. Chcę żyć normalnie i być szczęśliwa. Zrozum to!- wykrzyczałam, całkowicie czerwona ze złości. Ruszyłam w stronę frontowych drzwi i otworzyłam je na rozcież. -A teraz żegnam.- dodałam, spuszczając głowę w dół. Mam dość dzisiejszego dnia.
___________________
OGŁOSZENIA PARAFIALNE
Jest aplikacja na Androida, taka jak Wattpad. Ostatnimi czasy często na niej przesiaduję i sama czytam tam wiele wspaniałych opowiadań. Postanowiłam, że moje blogi również zostaną tam przeniesione i już teraz "Toxic" jak i "Womanizer" można znaleźć w owej apce. Wystarczy, że w wyszukiwarce wpiszesz jeden z tytułów, a niżej zaznaczysz w kategorii "Fanfiction" a wyświetlą Ci się różne opowiadania z zawartymi słowami. Autorka - Claudia Ok. i okładka z mężczyznami w garniturach - to moje opowiadania.
Chciałabym również nadmienić, że jest już playlista z automatycznie odtwarzaną muzyką. Jeśli to Ci przeszkadza, w lewym, górnym rogu znajduje się przycisk PAUZA. Wystarczy go nacisnąć, aby uzyskać znów ciszę. Jeśli jednak wolisz czytać bloga przy muzyce w klimacie Toxic, to bardzo mi z tego powodu miło.
Zasada ta sama :
15 komentarzy= Rozdział 14.

Oto linki do Wattpad:

Pobierajcie, komentujcie, czytajcie. Możecie korzystać z tej aplikacji za darmo i bez użycia internetu (JEŚLI TYLKO WGRAŁAŚ\WGRAŁEŚ OPOWIADANIE NA SWOJE URZĄDZENIE!!!) 
Buziaki, Claudia. ♥

15.03.2015

Rozdział 12.

15 komentarzy:
Rodzice wybaczyli mi bardzo szybko za wszystko, co im zrobiłam. Pragnęli tego spotkania odkąd ostatni raz mnie zobaczyli. Bardzo przeżyli moje odtrącenie, ale kiedy po powrocie do mojego mieszkania zobaczyli zdjęcia, zrozumieli, dlaczego nie chciałam ich narażać na takie widoki. Tym samym byli ze mnie dumni, że potrafiłam dobrze zainwestować pieniądze i w tej chwili spokojnie wystarczą mi one do śmierci.
Przez te dwa dni Justin próbował się do mnie dodzwonić. Wyrzucałam każdy prezent, który od niego dostałam. Nie czytałam listów, nie odpowiadałam na sms'y, nie odbierałam telefonów. Całkowicie oddałam się Christianowi, który również nie próżnował i zabierał mnie na randki. Do swojego dziennika mogliśmy zapisać pierwszy wypad do kina. Czuliśmy się jak nastolatkowie - zwyczajnie, błogo, młodo. Ale niestety czas nas goni i nie uchronimy się przed tym, co nas czeka. 
Na mnie właśnie czeka prywatny samolot rodziny Grey'a. Jego przyrodnia siostra i brat oraz zastępczy rodzice przyszli nas pożegnać i życzyli udanego lotu. Wstępując na pokład poczułam ulgę. Zostawiłam to wszystko za sobą i teraz mogę odpocząć. Wylot na Malediwy to jedna z lepszych rzeczy, jakie ostatnio dostałam. Christian mądrze opracował plan.
-Jak się czujesz, kochanie?- pyta, a ja wzruszam ramionami. Miałabym się czuć inaczej niż dobrze w tej chwili? Lecimy do mojego małego raju, do którego jeszcze nigdy nie zdołałam polecieć. Samolot wzniósł się do góry i szybując w chmurach zawzięcie rozmawialiśmy o tym, co będziemy robić, kiedy znajdziemy się na miejscu. 

Słońce prażyło moją skórę. Nasz domek był istnym rajem. Miał ogromną sypialnię, z widokiem na ocean. W powietrzu czuć bryzę i zapach drewna, z którego była zrobiona chatka. Obok sypialni mieściła się łazienka z ogromną wanną, dużą ilością mebli i wielkim lustrem. Christian załatwił nam jeden z najlepszych oferowanych gmachów, który mieli do dyspozycji w tym terminie. Leżąc na drewnianym moście opalałam się i słuchałam szumu fal obijających się o belki, które przytrzymywały całą konstrukcję.
-Za godzinę obiad.- poinformował szarooki, zajmując miejsce obok. Oparł się ręką i patrzył na mnie z góry, zasłaniając mi tym samym słońce.
-Heej! Ja chcę się opalać.- pisnęłam, mrużąc oczy.
-A ja chciałbym ci coś zrobić, ale nie mogę, bo dwójka gapiów nas przyuważy.- mruknął i pocałował mnie w szyję. Rozejrzałam się dookoła i spostrzegłam parę jeżdżącą na skuterach wodnych. -Jeszcze jest sypialnia, wiec chyba nic się nie stanie, jak cię tam zaciągnę.- zawołał i biorąc mnie na ręce zaczął biec do środka. Rzucił mnie na miękki materac i uśmiechnął się dumnie.
-Teraz jesteś cała moja.- szepcze, pocierając swoje dłonie i świdrując mnie spojrzeniem. Oblizuję i przygryzam wargę, obserwując kuszące ciało mężczyzny. Wiję się pod płonącymi oczami Christiana i wyczekuję jego ruchu. Podchodzi do łoża zwinne jak puma i chwilę potem zgłębiamy tajniki miłości, którą pragniemy sobie przekazać. 

Podwodna restauracja to coś, o czym zawsze marzyłam. Podwójne stoliki, a wokół pełno wody, rafy koralowej i ryb. Kucharze podawali tutaj orientalne smakołyki, ale nie zniechęciło mnie to. Byłam gotowa zjeść wszystko to, co żyje, byleby móc tutaj posiedzieć w towarzystwie Christiana. Ten zaś był zadowolonym z życia facetem, który wyglądał niezwykle pociągająco z włosami "po seksie".
-Co cię tak bawi?- spytał, siadając na przeciwko mnie. Wzruszyłam ramionami, robiąc niewinną minę i chwilę potem jadłam ostrygi. Dzisiejszego wieczoru w centrum miasta miał odbyć się festyn. Ponoć to jedno z większych świąt na Malediwach, więc postanowiliśmy wziąć udział w tej imprezie. 
Przebraliśmy się w luźniejsze ciuchy, założyliśmy wygodne buty i gotowi byliśmy ponieść się zabawie, która nas tu czekała. Już wychodząc na ulice słyszeliśmy setki rozmów o diabelskim młynie czy koncercie, który był tu grany. Nagle napłynęła do mnie masa optymizmu, która biła od tubylców. Miałam tyle optymizmu w sobie, poczułam się znacznie młodsza i chciałam, abyśmy ten wieczór wspominali przez wieki. Złapałam więc mężczyznę za rękę i zaczęliśmy biec. Wreszcie dotarliśmy do centrum miasta, gdzie było już pełno ludzi. Po jednej stronie ciemnoskóry chłopak żonglował kulami ognia, z drugiej strony zaś była grupa tancerzy, którzy mieli niesamowite poczucie rytmu. Na środku rozłożono coś na kształt sceny, gdzie grał tutejszy zespół, a przed nimi tańczyli ludzie.
-Łoah..- westchnęłam, a Grey chwycił mnie za rękę i obrócił. Przyciągnął gwałtownie do siebie i unosząc figlarnie brwi zaczął ze mną tańczyć. Na twarzy widniał ogromny uśmiech. Dawno nie byłam taka szczęśliwa. Kocham go za to, jaki jest. Nie ma przede mną tajemnic, jest szczery, kocha mnie i potrafi być czułym romantykiem. A tak narzekałam, że nie zabiera mnie na randki...
Po kilku utworach napiliśmy się soku w pobliskim barze. Christian zakupił mi kwiecisty wianek, który założyłam na szyję. Poczułam się jak na Hawajach! 
-Idziemy na diabelski młyn?- próbuje przekrzyczeć tłum. 
-Chcesz już zwolnić tępo? Ja się dopiero rozkręcam!- wołam i znów zaczynam tańczyć. Mężczyzna nie może się oprzeć i znów zaczyna wić się razem ze mną. Nagle grupka dzieci, która w rękach trzymała sztuczne ognie, zrobiły kółko wokół nas i zaczęły skakać, śpiewać i głośno się śmiać. Obejmując go spojrzałam na nie i uśmiechnęłam się. 
-Kocham cię.- usłyszałam czuły głos otaczający moje ucho.
-Ja ciebie też...- westchnęłam i wtuliłam się w niego, kiedy muzyka zwolniła. Dzieci zaczęły krzyczeć, że teraz mamy się pocałować, to w niedalekiej przyszłości wydarzy się dla nas coś dobrego.
-Coś dobrego?- powtórzył Grey i oblizał wargę. Przygryzłam usta, mrużąc oczy. -Niech się tak stanie.- złożył delikatny pocałunek na moich ustach, a kiedy się od siebie oderwaliśmy, przez parę sekund patrzyliśmy sobie tylko w oczy.

Zespół zrobił sobie przerwę, więc w tym czasie zakupiliśmy jakieś drobne pamiątki, porobiliśmy zdjęcia i kiedy już naprawdę byliśmy zmęczeni, postanowiliśmy wrócić do domu. Christian niósł mnie na plecach, a ja w tle słyszałam dudniącą muzykę puszczaną przez DJ'a.
-I DON'T CARE! I LOVE IT!- krzyczałam z całych sił i śmiałam się z siebie. Grey tylko kiwał bezradnie głową i co jakiś czas sam się podśmiewał z moich pomysłów. Wreszcie zawitaliśmy w domku. Zdjęłam sandały, upuściłam je przy drzwiach i widząc łóżko podeszłam do niego i po prostu się na nie rzuciłam. Zamknęłam oczy i dopiero teraz ogarnęło mnie zmęczenie.
-Idziesz spać?- spytał Christian zdejmując z siebie t-shirt. Pokiwałam głową. Poczułam, że mężczyzna kładzie się obok mnie i całuje czule w czubek głowy.
-Dobranoc kochanie.
-Dobranoc..- mruknęłam i chwilę potem już spałam.

Obudziłam się bardzo wcześnie. Na zegarze widniała 7 rano, więc to był odpowiedni moment, aby rzucić się do tej wody i nie opalić się na raka. Wyślizgnęłam się spod objęć Christiana i podeszłam do komody po strój. Ruszyłam pod prysznic, wykonałam podstawowe czynności z uwzględnieniem depilacji. Po około 30 minutach byłam gotowa, aby wyjść już na plażę. Wtedy zobaczyłam, że śpiącego królewicza również nie ma. Rozejrzałam się dookoła i nagle poczułam wbijające się w skórę szyi zęby. Zasyczałam wystraszona, ale na miejsce bólu wstąpiło podniecenie. Christian delikatnie muskał szyję i ramiona, a ja zamknęłam oczy.
-Za pół godziny śniadanie...- szepnął. -Wiesz, co możemy zrobić przez ten czas?- dodał, zrzucając ramiączko od stroju.
-Ooo nie, nie! Nie tym razem Grey!- wołam, wyrywając się spod słodkich tortur. -Idę popływać. Chcesz, to się przyłącz.- dodałam, poprawiając skrawek materiału na ramieniu.
-Wolałbym cię tutaj..-  szepcze kusząco, mrużąc oczy, a ja kategorycznie się z nim żegnam i wychodzę z domku. Kieruję się nad plażę, gdzie powoli gromadzili się ludzie. Rzuciłam ręcznik przy drewnianych belkach od mostu prowadzącego do chatki i zaraz potem wbiegłam do przyjemnie chłodnej wody. Wróciłam do czasów, kiedy życie jest proste, poukładane, a ja mogę spełniać marzenia. Jest cudownie.

Kolejny dzień, który zleciał na podziwianiu wyspy. Dzisiejszego dnia mieliśmy wycieczkę z pilotem. Pan Shraiber zabrał nas nad piękny wodospad, pokazał cudowne budowle, płynęliśmy promem nad środek wód, aby zobaczyć pływające delfiny. I znów kolejne popołudnie, gdzie jestem wypompowana z sił i nie mogę się delektować tym prostym urokiem Malediw- plaża, woda, słońce...
-Idziemy dzisiaj na uroczystą kolację. Dostaliśmy specjalne zaproszenia..- zaczął Christian, wycierając swoje mokre, nagie ciało.
-Co? Ugh.. Nie mam żadnej sukienki...- mamroczę, a on wzrusza ramionami.
-Taylor się tym zajął.- puścił oczko i zaczął szukać bielizny w komodzie.
-To on tutaj też jest?- spytałam z niedowierzaniem.
-Cóż.. Jego rodzina się z tego cieszy, bo jest razem z nim.
-Nie dasz człowiekowi wolnego.- wzdycham schodząc z łóżka. Szarooki podchodzi, cmoka mnie w czubek głowy, a kiedy odwraca się, dostaje ode mnie klapsa.
-CO TO MIAŁO BYĆ?- pyta, wyraźnie zszokowany moim postępowaniem.
-Następnym razem pamiętaj, aby zakładać bieliznę, a nie paradować nago.- powiedziałam z słodyczą w głosie. Facet przymrużył oczy i kiwając bezradnie głową wszedł do łazienki. Zajrzałam więc do szafy. Tak, jak myślałam. Długa, czerwona suknia wisiała na wieszaku. Spojrzałam wiec na dodatki. Wszystko ze sobą idealnie grało. Wzięłam ją i weszłam do łazienki. Zrzuciłam z siebie koszulę Christiana, bo tylko to miałam na sobie. Wzięłam szybką kąpiel, nasmarowałam się olejkami i innymi dodatkami, które ze sobą zabrałam. Cudownie pachnąca, gładka i miękka włożyłam idealnie pasującą do mojej sylwetki sukienkę. Była opięta aż do samych kostek stóp. Tam zaś rozpływała się jak tafla wody podczas sztormu. Podciągnęłam ją w biuście i spojrzałam na swoje odbicie. Do tego założyłam piękny, srebrny łańcuszek i wyprostowałam włosy. Zrobiłam delikatny makijaż, włożyłam buty i gotowa wyszłam do sypialni.
-No cóż..- westchnął Christian. -Taylor jak nigdy przyłożył się do skompletowania tego stroju. Wyglądasz obłędnie.- dodał z dumą w głosie. Podeszłam do niego i poprawiając krawat, który zakładał uśmiechając się dumnie pod nosem.
-Cudnie pachniesz.- szepnęłam i pocałowałam go w szyję. Kocham tego faceta i teraz jestem tego pewna na tysiąc procent.

Kolacja była nadzwyczajna. Restauracja była ustrojona inaczej niż zwykle, a poza tym prócz nas tak uroczyście ubranych nie było nikogo.
-Czemu tylko my jesteśmy tak ubrani?- pytam zdezorientowana, czując spojrzenia wszystkich dookoła.
-Bo oni zaraz stąd wychodzą.- mówi szeptem i patrzy mi prosto w oczy.
-A gdzie reszta gości?
-Wiesz, że im mniej wiesz, tym dłużej żyjesz? Tego się trzymajmy.- puścił mi oczko, a mnie zamurowało. Siedziałam na krześle jak naburmuszone dziecko skarcone przez ojca. Nie rozumiałam w ogóle, co się dzieje. Kiedy jednak zostaliśmy sami, dopiero zaczęło to do mnie docierać.
W tle zaczęła grać muzyka, a podwodny świat przyozdobiony świecami powodował, że miałam ochotę siedzieć z boku i przyglądać się sytuacji. Klimat jak z filmów...
-Więc, gdzie goście?- ponawiam pytanie, kiedy kelner przynosi danie.
-Cierpliwości.- mówi, spoglądając na zegarek. Wzdycham zdenerwowana i wbijam widelec w rybę. Nie należę do cierpliwych osób...
____________
OGŁOSZENIA PARAFIALNE
Trwa głosowanie na blog miesiąca LUTY! Dlatego proszę wchodźcie tutaj -> KLIK <- i oddawajcie głos na Toxic w ankiecie po prawej stronie. To dla mnie bardzo ważne, dlatego cenię każdy oddany na mnie głos. 
Są również dwie ankiety na tym blogu, gdzie proszę, abyście oddawali głosy. :)
Wracając do normalności pojawiła się podstronka Liebster Award, gdzie zostało nominowane 12 blogów. Wchodźcie i sprawdzajcie, czy zostaliście nominowani! 

Chcesz, abym poinformowała Cię na twitterze o nowym rozdziale? Zostaw pod tym postem komentarz z nazwą tt, a ja obiecuję, że na bieżąco będę informować o nowościach na tym blogu.
Zasada ta sama:

15 komentarzy= Rozdział 13.

Jak Wam się podoba rozwój akcji? Macie jakieś przeczucia odnośnie tej kolacji? Piszcie w komach!
Buziaki, Claudia ♥

4.03.2015

Rozdział 11.

14 komentarzy:
Usiedliśmy na dnie kosza balonowego i zaczęliśmy jeść zakupione posiłki. Kończąc szarlotkę oblizałam palce i usta. Oparłam ręce za sobą i przyglądałam się Justinowi. On również skończył posiłek. Było strasznie ciemno- środek nocy, ale ogień, który wydobywał się nad nami oświetlał nasze twarze. Uśmiechaliśmy się do siebie co pewien czas, a ja przemyślałam istotne sprawy. Wiem, co mam zrobić.
-Justin..- zaczęłam niepewnie. Mężczyzna poprawił marynarkę i przyjął taką samą pozę, jak ja. -Przemyślałam to, co robiłam i wiem, że to nie jest w porządku wobec was.- kontynuuję, odgarniając kosmyk włosów za ucho. Bieber nie odpowiedział nic. Patrzył prosto na mnie, czekając, aż powiem, o co mi chodzi. -Otóż.. Nie mogę dłużej być z wami na raz. Muszę wybrać jednego.
-Wybrałaś już?- pyta, całkiem spokojny. Jest tak bardzo pewien siebie, że aż mnie onieśmiela.
-Tak, ale to nie rozmowa na tą chwilę.- marszczę nos i przysuwam się do niego. Opieram głowę o jego klatkę piersiową i zamykam oczy. Jestem taka zmęczona...
-Wracamy?- pyta cicho, całując mnie w czubek głowy. Pokiwałam, a mężczyzna wcisnął jakiś guzik.
-Dziękuje za dziś.- szepnęłam i pocałowałam go w szyję. Jego zapach przeniósł się na usta i teraz ciągle go czułam. Byłam taka zmęczona i senna, że nie zdawałam sobie sprawy nawet kiedy usnęłam.
Obudziłam się natomiast w limuzynie, która odwoziła nas do hotelu. Na zewnątrz budziło się życie. Panował zmierzch, a chłodne powietrze było jak orzeźwiający prysznic po ciężkim dniu pracy.
Stojąc na przeciwko swoich apartamentów patrzyliśmy sobie głęboko w oczy.
-Może jednak chcesz iść do mnie?- szepnął, jeżdżąc kciukiem po policzku. Przytuliłam się do jego dłoni, zamykając oczy i wzdychając.
-Przestrzeń, proszę..- wymamrotałam i zamrugałam powiekami. Złożyłam delikatny pocałunek na jego ustach i zadowolona z wycieczki weszłam do pokoju hotelowego. Zdejmując po drodze buty i ściągając z siebie zbędne ubrania rzuciłam się na ogromne łóżko i nim się obejrzałam, zasnęłam.


Powrót do Nowego Jorku wiele mnie kosztuje. Kocham Las Vegas. To miasto jest przepełnione wspomnieniami i aż prosi się o to, aby być tutaj o każdej porze. Kto wie, może i tutaj zamieszkam w niedalekiej przyszłości?
Samolot wylądował, a limuzyna już stała na parkingu. Szofer odebrał bagaże z lotniska, a ja zasiadłam na skórzanym fotelu. Przywitałam się serdecznie ze stałym pracownikiem- Gregg'iem Lockwood'em. Pracował u mnie odkąd tylko "stałam się bogata"... Można to tak określić? Starszy pan nigdy nie narzekał, zawsze gotów był pomóc i wesprzeć w ciężkich chwilach, a miewałam ich wiele. Kiedy dopadała mnie depresja i nie wiedział o niej nikt, on odsuwał przednią szybę i spoglądając na lusterko wsteczne rozmawiał ze mną. Szanował moją prywatność, dlatego wiem, że mogę z nim jeździć gdziekolwiek i z kimkolwiek, a nikt się o tym nie dowie, co wyprawiam w jego samochodach.
-Jak podróż, panno MacCartney?- pyta, z uśmiechem patrząc w lusterko. Przyglądam się jego ciepłym, niebieskim oczom i mimowolnie się uśmiecham.
-Przyjemnie. Szkoda, że musiałam wracać do codzienności... Mogłabym tam zostać na zawsze.- wzdycham i zapinam pas.
-Oh, gdyby tylko było można... Praca niestety nas wzywa.- wymamrotał staruszek, uruchamiając silnik. Pomyślałam, że jemu również należy się coś od życia. Postanowiłam zrobić mu niespodziankę. Podaruję mu ją jutro, kiedy ją już przygotuję.

Mieszkanie było puste, czyste i dokładnie wywietrzone. Sprzątaczka solidnie przykłada się do pracy. Wjeżdżam walizkami do sypialni, odstawiam je na bok i spoglądam na karteczkę, która leżała na łóżku. W wazonie na komodzie były świeże, czerwone róże. Uśmiechnęłam się wiedząc, do kogo je dostałam i przeczytałam liścik.
Proszę o pilny kontakt po powrocie, kochanie. Martwię się. Twój Christian.
Moje przeczucia się sprawdziły. Włączyłam telefon służbowy i siadając na skórzanej, pikowanej kanapie w sypialni, zaczęłam odczytywać kolejno wiadomości. Pełno nieodebranych połączeń i prawie wszystkie od Christiana. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Ruszyłam je otworzyć, a w nich zastałam samego Grey'a w białej koszuli i granatowych spodniach. Uśmiechnął się czarująco i wręczył czerwoną różę.
-Witam panią. Gdzie się podziewałaś?- szepcze, wręczając kwiatek i całując. -Stęskniłem się i nie bardzo rozumiem, o co chodziło ostatniej nocy...
-Oh, musimy porozmawiać.- westchnęłam czując, że to czas, kiedy powinnam mu powiedzieć, co robiłam przez ostatni czas. Nie jestem pewna, czy mi wybaczy, ale bardzo bym tego chciała.
-Zgadza się.. Dzisiaj wieczorem, dobrze? Zabiorę cię na kolację.- mówi swoim specyficznym tonem głosu. Czyżby wiedział?
-O której?- pytam, wpuszczając go do środka. Wzrusza ramionami i odpowiada zwięźle.
-O dziewiętnastej. Taylor po ciebie przyjedzie. Będę czekał na miejscu.-  potem całując mnie w czubek głowy wyszedł. Cóż za krótkie spotkanie. Nawet nie spytał, gdzie byłam... Czyli jednak wie...
Serce podchodziło mi do gardła, a ręce zaczęły się pocić. Co ja mam mu powiedzieć? W tej chwili mam dylemat. Czy na pewno robię dobrze, wybierając Justina? Może jednak Christian byłby tym lepszym? I kiedy prowadzę wewnętrzny monolog, do drzwi dobija się kolejna osoba. Co za zwariowany powrót...
U progu stoi zdyszana Rosalie.
-Muszę ci coś powiedzieć i to nie może czekać.- opierając się o framugę próbuje wyrównać oddech. -Bo..Bo ja cię okłamałam. Parę miesięcy po twoim wypadku i ciągłym odwiedzaniu cię w szpitalu. On.. Nie mógł tego znieść więcej. Tak bardzo, jak cię kochał, tak bardzo też cię nienawidził.- zaczęła, przeskakując z nogi na nogę.
-Rosalie, proszę. Przejdź do konkretów.- żołądek skręcał się od napływu wydarzeń, a sama czułam, że zaraz eksploduję od stresu.
-Więc kiedy ty miałaś nas gdzieś, zaczął się spotykać z dziewczyną...
-Jaką?- pytam wolno, ponieważ nie mogę uwierzyć w to, co słyszę. Justin mnie okłamał?
-Proszę cię, tylko uwierz, że to nic nie znaczyło..
-Chcesz mi przez to powiedzieć, że ty i on...
-Carla..- próbuje załagodzić sytuację, ale na marne. Rozumiem, że podobał jej się od początku, ale żeby zrobić mi coś takiego? Kiedy ja doprowadzałam się do porządku po tak tragicznych przejściach? Jaki był sens tego, co oni razem robili? Próbowali się na mnie odegrać za to wszystko, co zrobiłam? Nie, za wiele jak na tą chwilę...
-Wyjdź.- szepczę, kładąc rękę na czole i wbijając wzrok w podłogę. -Proszę, wyjdź.- podwyższyłam ton głosu, ale dziewczyna była uparta. Próbowała mi to wyjaśnić, a ja nie chciałam tego słuchać. Nie zareagowałabym tak, jeśli Justin powiedziałby mi od razu, że kogoś miał i że tym kimś była moja najlepsza przyjaciółka... Nawet ona mogła mi o tym powiedzieć, kiedy miałam podejmować tak ważną decyzję w swoim życiu.
-Carla proszę cię, nie zmieniaj decyzji co do Justina, bo to moja wina. Byliśmy pijani, rozstrojeni emocjonalnie...
-Nie chcę tego, do cholery, słyszeć. Wyjdź mi stąd!- krzyknęłam wreszcie i zatrzasnęłam jej drzwi przed nosem. To nie może się dziać...

Czas się dłużył, a stres rósł z sekundy na sekundę. Tak bardzo przejmowałam się kolacją z Christianem, że nie myślałam trzeźwo. Podchodziłam do lustra i krzyczałam na samą siebie, jakby miało mi to pomóc. A nie pomagało... Przechodziłam przez różne etapy w życiu. Żadna sytuacja nie była mi obca, ale to, co działo się ze mną w tej chwili... Tego było za wiele. Nie chcę być z kłamcą, osobą, która przy najbliższym kryzysie pieprzy się z moją przyjaciółką. Nie chcę więcej ich widzieć. Obojga. To ostateczny koniec. Jestem na siebie wściekła. Dlaczego kolejny raz dałam się tak omamić? Dlaczego nie myślałam trzeźwo? Byłam zakochana, jestem zakochana, a osoby zakochane trzeźwo nie myślą... Teraz się to zmieniło. Jestem kobietą, która musi sobie sama radzić w życiu i tak też będzie. Muszę liczyć na siebie, bo osoby, które myślałam, że są moimi przyjaciółmi, tak naprawdę wbiły mi nóż w plecy. Najgorsze informacje, jakie mogły mnie spotkać. Zastanawia mnie tylko to, dlaczego Rosalie powiedziała mi o tym dopiero teraz? Czemu nie zrobiła tego zanim wyjechałam do Las Vegas?
-Panno MacCartney, samochód już czeka.- usłyszałam gruby, męski głos Taylora. Widać było, że coś ukrywał, ale był niezwykle podekscytowany. Ubrana w białą, długą suknię wieczorową, z lekko pofalowanymi włosami i srebrnymi dodatkami oraz również białymi bucikami skierowałam się do windy. Z twarzy Taylora - kierowcy Christiana, nie schodził uśmiech. To dobry znak, prawda? Chyba, że mnie nie lubi, to co innego.. Wsiadłam wreszcie do samochodu i w ciszy skierowaliśmy się do miejsca, gdzie po raz pierwszy udałam się na randkę z Grey'em- ekskluzywna restauracja The View usytuowana na 48 piętrze hotelu Marriott.
-Miłego wieczoru, proszę panią.- zawołał grzecznie Taylor, kiedy minęłam go i weszłam do środka. Przy ladzie recepcyjnej stał Christian z rękami wsadzonymi do kieszeni. Obserwował tykający na ścianie zegarek, a kiedy usłyszał klapnięcie zamykających się drzwi, odwrócił się w moją stronę i na twarzy namalował się ciepły uśmiech. Więc może nie wie?
-Dobry wieczór, proszę pani.- mruknął szarmancko, całując delikatnie moją dłoń. Chwytając go pod ramię podążyliśmy do windy, która wyglądała jak kapsuła kosmiczna i parę minut później siedzieliśmy już przy stoliku usytuowanym przy samym oknie z panoramą na zasypiający Nowy Jork.
-Ten sam stolik?- pytam, rozglądając się dookoła. Mężczyzna potakuje i otwiera szampana. Nalewa go do szkliwa i siada na przeciwko mnie. Spojrzałam na miasto i westchnęłam. Chyba nigdy nie przestanie mi się ono podobać. Podano nam główne dania i kiedy zostaliśmy sami, spojrzałam na Christiana. Wcale nie chcę z nim zrywać. To, co czułam do Justina było pomyłkom, to jego kocham i tak powinno być. A teraz nie będę myśleć o nim, tylko o tym, że jestem tu z nieziemskim facetem, który mnie kocha, którego kocham ja.
-Więc mam dla ciebie niespodziankę.- mówi, a w oczach tańczą iskierki. -Nawet dwie.- dodaje i wyjmuje z kieszeni kopertkę. Podaje, a ja pośpiesznie ją otwieram.
-Poważnie? Malediwy?- pytam z niedowierzaniem, a on wzrusza ramionami.
-Chciałaś tam polecieć. Zamarzył ci się też domek na wodzie, więc to też już jest załatwione. Wylot w piątek.- powiadamia, a ja otwieram szeroko oczy. On to wszystko pamięta! Mam pieniądze na to, aby tam pojechać, ale jakoś nie było okazji. A w tej chwili dostałam bilet do raju.
-Jeju, to przecież za trzy dni!- wołam, zastawiając dłonią usta. Patrzę szeroko otwartymi oczyma na kartkę i szare tęczówki mężczyzny.
-Selena już zmieniła twój grafik spotkań. Spokojnie. Masz trzy dni, aby się przygotować.- dodaje i wyciąga rękę w moją stronę. -Teraz chodź.- unoszę zaskoczona brew i zostawiając tutaj wszystko zaczynam podążać za Grey'em, starając się nie przewrócić przez długą suknię. Po drugiej stronie restauracji znajduje się mniej ludzi i jedna, prywatna sala. Otwiera do nich drzwi i wprowadza do środka. Tam czeka mnie mega zaskoczenie.
-Mamo? Tato?- szepczę, a do oczu napływają łzy. Ojciec totalnie zsiwiał, a mama postarzała się o paręnaście lat... Co ja im najlepszego zrobiłam.
-Zostawię was samych, za niedługo wrócę.- mówi Christian, cmoka mnie w policzek i wychodzi. Stoję jak wryta w podłogę i nie wiem, co powiedzieć. Tak bardzo chciałabym ich przeprosić, a nie wiem, jak to zrobić. Boję się, że mi nie wybaczą. Jak mogłam odtrącić właśnie ich!
______________

I oto rozdział 11. Napływ informacji całkowicie wytrącił Carlę z rytmu i teraz sama nie wie, co czuje. Nie jest tego nawet świadoma, a przecież była gotowa zostawić Christiana dla Justina. Czy przez taką informację jej uczucie naprawdę do niego wygasło?
Jakich niespodzianek się spodziewaliście? Przypuszczacie może coś, odnośnie wielkiej tajemnicy MacCartney? 

OGŁOSZENIA PARAFIALNE
Jak pewnie zdążyliście zauważyć, zmienił się wygląd bloga. Oto oficjalny szablon, jaki będzie już przez dłuugi, długi czas tutaj panował. Zresztą, pierwsza część też ma charakterystyczny wygląd bloga i nie planuję go zmieniać, bo możecie go właśnie pamiętać po tym.
Co jednak uważacie o takim szablonie, jak ten? Dla mnie jest on cudowny. Trafił w samo sedno. Nagłówek perfekcyjny. Ah, będę się teraz zachwycać tym, a mam parę spraw do przekazania jeszcze...


Otóż są dwie ankiety, na które proszę, odpowiadajcie...
Jeśli bloga nie dokończę do maja, to niestety, przykra dla niektórych informacja, blog zostanie zawieszony. Mam miesięczne praktyki za granicą, dlatego nie będę miała jak pisać. Pierwszy raz od 7 lat będę bez możliwości pisania czegokolwiek na blogi.. Tragedia! 

Okej, to chyba tyle.
Najważniejsze to - komentujcie.
15 komentarzy= Rozdział 12.

Odpowiadajcie w ankietach!!!
Buziaki, Claudia ♥

EDIT
Na stronie *KLIK* pojawiło się głosowanie na blog miesiąca. Po prawej stronie znajduje się ankieta, gdzie można głosować na blogi. Byłoby mi niezmiernie miło, gdybyście oddali głos na tego bloga. Zostało mało czasu, dlatego WCHODŹCIE I KLIKAJCIE NA TOXIC!