4.03.2015

Rozdział 11.

Usiedliśmy na dnie kosza balonowego i zaczęliśmy jeść zakupione posiłki. Kończąc szarlotkę oblizałam palce i usta. Oparłam ręce za sobą i przyglądałam się Justinowi. On również skończył posiłek. Było strasznie ciemno- środek nocy, ale ogień, który wydobywał się nad nami oświetlał nasze twarze. Uśmiechaliśmy się do siebie co pewien czas, a ja przemyślałam istotne sprawy. Wiem, co mam zrobić.
-Justin..- zaczęłam niepewnie. Mężczyzna poprawił marynarkę i przyjął taką samą pozę, jak ja. -Przemyślałam to, co robiłam i wiem, że to nie jest w porządku wobec was.- kontynuuję, odgarniając kosmyk włosów za ucho. Bieber nie odpowiedział nic. Patrzył prosto na mnie, czekając, aż powiem, o co mi chodzi. -Otóż.. Nie mogę dłużej być z wami na raz. Muszę wybrać jednego.
-Wybrałaś już?- pyta, całkiem spokojny. Jest tak bardzo pewien siebie, że aż mnie onieśmiela.
-Tak, ale to nie rozmowa na tą chwilę.- marszczę nos i przysuwam się do niego. Opieram głowę o jego klatkę piersiową i zamykam oczy. Jestem taka zmęczona...
-Wracamy?- pyta cicho, całując mnie w czubek głowy. Pokiwałam, a mężczyzna wcisnął jakiś guzik.
-Dziękuje za dziś.- szepnęłam i pocałowałam go w szyję. Jego zapach przeniósł się na usta i teraz ciągle go czułam. Byłam taka zmęczona i senna, że nie zdawałam sobie sprawy nawet kiedy usnęłam.
Obudziłam się natomiast w limuzynie, która odwoziła nas do hotelu. Na zewnątrz budziło się życie. Panował zmierzch, a chłodne powietrze było jak orzeźwiający prysznic po ciężkim dniu pracy.
Stojąc na przeciwko swoich apartamentów patrzyliśmy sobie głęboko w oczy.
-Może jednak chcesz iść do mnie?- szepnął, jeżdżąc kciukiem po policzku. Przytuliłam się do jego dłoni, zamykając oczy i wzdychając.
-Przestrzeń, proszę..- wymamrotałam i zamrugałam powiekami. Złożyłam delikatny pocałunek na jego ustach i zadowolona z wycieczki weszłam do pokoju hotelowego. Zdejmując po drodze buty i ściągając z siebie zbędne ubrania rzuciłam się na ogromne łóżko i nim się obejrzałam, zasnęłam.


Powrót do Nowego Jorku wiele mnie kosztuje. Kocham Las Vegas. To miasto jest przepełnione wspomnieniami i aż prosi się o to, aby być tutaj o każdej porze. Kto wie, może i tutaj zamieszkam w niedalekiej przyszłości?
Samolot wylądował, a limuzyna już stała na parkingu. Szofer odebrał bagaże z lotniska, a ja zasiadłam na skórzanym fotelu. Przywitałam się serdecznie ze stałym pracownikiem- Gregg'iem Lockwood'em. Pracował u mnie odkąd tylko "stałam się bogata"... Można to tak określić? Starszy pan nigdy nie narzekał, zawsze gotów był pomóc i wesprzeć w ciężkich chwilach, a miewałam ich wiele. Kiedy dopadała mnie depresja i nie wiedział o niej nikt, on odsuwał przednią szybę i spoglądając na lusterko wsteczne rozmawiał ze mną. Szanował moją prywatność, dlatego wiem, że mogę z nim jeździć gdziekolwiek i z kimkolwiek, a nikt się o tym nie dowie, co wyprawiam w jego samochodach.
-Jak podróż, panno MacCartney?- pyta, z uśmiechem patrząc w lusterko. Przyglądam się jego ciepłym, niebieskim oczom i mimowolnie się uśmiecham.
-Przyjemnie. Szkoda, że musiałam wracać do codzienności... Mogłabym tam zostać na zawsze.- wzdycham i zapinam pas.
-Oh, gdyby tylko było można... Praca niestety nas wzywa.- wymamrotał staruszek, uruchamiając silnik. Pomyślałam, że jemu również należy się coś od życia. Postanowiłam zrobić mu niespodziankę. Podaruję mu ją jutro, kiedy ją już przygotuję.

Mieszkanie było puste, czyste i dokładnie wywietrzone. Sprzątaczka solidnie przykłada się do pracy. Wjeżdżam walizkami do sypialni, odstawiam je na bok i spoglądam na karteczkę, która leżała na łóżku. W wazonie na komodzie były świeże, czerwone róże. Uśmiechnęłam się wiedząc, do kogo je dostałam i przeczytałam liścik.
Proszę o pilny kontakt po powrocie, kochanie. Martwię się. Twój Christian.
Moje przeczucia się sprawdziły. Włączyłam telefon służbowy i siadając na skórzanej, pikowanej kanapie w sypialni, zaczęłam odczytywać kolejno wiadomości. Pełno nieodebranych połączeń i prawie wszystkie od Christiana. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Ruszyłam je otworzyć, a w nich zastałam samego Grey'a w białej koszuli i granatowych spodniach. Uśmiechnął się czarująco i wręczył czerwoną różę.
-Witam panią. Gdzie się podziewałaś?- szepcze, wręczając kwiatek i całując. -Stęskniłem się i nie bardzo rozumiem, o co chodziło ostatniej nocy...
-Oh, musimy porozmawiać.- westchnęłam czując, że to czas, kiedy powinnam mu powiedzieć, co robiłam przez ostatni czas. Nie jestem pewna, czy mi wybaczy, ale bardzo bym tego chciała.
-Zgadza się.. Dzisiaj wieczorem, dobrze? Zabiorę cię na kolację.- mówi swoim specyficznym tonem głosu. Czyżby wiedział?
-O której?- pytam, wpuszczając go do środka. Wzrusza ramionami i odpowiada zwięźle.
-O dziewiętnastej. Taylor po ciebie przyjedzie. Będę czekał na miejscu.-  potem całując mnie w czubek głowy wyszedł. Cóż za krótkie spotkanie. Nawet nie spytał, gdzie byłam... Czyli jednak wie...
Serce podchodziło mi do gardła, a ręce zaczęły się pocić. Co ja mam mu powiedzieć? W tej chwili mam dylemat. Czy na pewno robię dobrze, wybierając Justina? Może jednak Christian byłby tym lepszym? I kiedy prowadzę wewnętrzny monolog, do drzwi dobija się kolejna osoba. Co za zwariowany powrót...
U progu stoi zdyszana Rosalie.
-Muszę ci coś powiedzieć i to nie może czekać.- opierając się o framugę próbuje wyrównać oddech. -Bo..Bo ja cię okłamałam. Parę miesięcy po twoim wypadku i ciągłym odwiedzaniu cię w szpitalu. On.. Nie mógł tego znieść więcej. Tak bardzo, jak cię kochał, tak bardzo też cię nienawidził.- zaczęła, przeskakując z nogi na nogę.
-Rosalie, proszę. Przejdź do konkretów.- żołądek skręcał się od napływu wydarzeń, a sama czułam, że zaraz eksploduję od stresu.
-Więc kiedy ty miałaś nas gdzieś, zaczął się spotykać z dziewczyną...
-Jaką?- pytam wolno, ponieważ nie mogę uwierzyć w to, co słyszę. Justin mnie okłamał?
-Proszę cię, tylko uwierz, że to nic nie znaczyło..
-Chcesz mi przez to powiedzieć, że ty i on...
-Carla..- próbuje załagodzić sytuację, ale na marne. Rozumiem, że podobał jej się od początku, ale żeby zrobić mi coś takiego? Kiedy ja doprowadzałam się do porządku po tak tragicznych przejściach? Jaki był sens tego, co oni razem robili? Próbowali się na mnie odegrać za to wszystko, co zrobiłam? Nie, za wiele jak na tą chwilę...
-Wyjdź.- szepczę, kładąc rękę na czole i wbijając wzrok w podłogę. -Proszę, wyjdź.- podwyższyłam ton głosu, ale dziewczyna była uparta. Próbowała mi to wyjaśnić, a ja nie chciałam tego słuchać. Nie zareagowałabym tak, jeśli Justin powiedziałby mi od razu, że kogoś miał i że tym kimś była moja najlepsza przyjaciółka... Nawet ona mogła mi o tym powiedzieć, kiedy miałam podejmować tak ważną decyzję w swoim życiu.
-Carla proszę cię, nie zmieniaj decyzji co do Justina, bo to moja wina. Byliśmy pijani, rozstrojeni emocjonalnie...
-Nie chcę tego, do cholery, słyszeć. Wyjdź mi stąd!- krzyknęłam wreszcie i zatrzasnęłam jej drzwi przed nosem. To nie może się dziać...

Czas się dłużył, a stres rósł z sekundy na sekundę. Tak bardzo przejmowałam się kolacją z Christianem, że nie myślałam trzeźwo. Podchodziłam do lustra i krzyczałam na samą siebie, jakby miało mi to pomóc. A nie pomagało... Przechodziłam przez różne etapy w życiu. Żadna sytuacja nie była mi obca, ale to, co działo się ze mną w tej chwili... Tego było za wiele. Nie chcę być z kłamcą, osobą, która przy najbliższym kryzysie pieprzy się z moją przyjaciółką. Nie chcę więcej ich widzieć. Obojga. To ostateczny koniec. Jestem na siebie wściekła. Dlaczego kolejny raz dałam się tak omamić? Dlaczego nie myślałam trzeźwo? Byłam zakochana, jestem zakochana, a osoby zakochane trzeźwo nie myślą... Teraz się to zmieniło. Jestem kobietą, która musi sobie sama radzić w życiu i tak też będzie. Muszę liczyć na siebie, bo osoby, które myślałam, że są moimi przyjaciółmi, tak naprawdę wbiły mi nóż w plecy. Najgorsze informacje, jakie mogły mnie spotkać. Zastanawia mnie tylko to, dlaczego Rosalie powiedziała mi o tym dopiero teraz? Czemu nie zrobiła tego zanim wyjechałam do Las Vegas?
-Panno MacCartney, samochód już czeka.- usłyszałam gruby, męski głos Taylora. Widać było, że coś ukrywał, ale był niezwykle podekscytowany. Ubrana w białą, długą suknię wieczorową, z lekko pofalowanymi włosami i srebrnymi dodatkami oraz również białymi bucikami skierowałam się do windy. Z twarzy Taylora - kierowcy Christiana, nie schodził uśmiech. To dobry znak, prawda? Chyba, że mnie nie lubi, to co innego.. Wsiadłam wreszcie do samochodu i w ciszy skierowaliśmy się do miejsca, gdzie po raz pierwszy udałam się na randkę z Grey'em- ekskluzywna restauracja The View usytuowana na 48 piętrze hotelu Marriott.
-Miłego wieczoru, proszę panią.- zawołał grzecznie Taylor, kiedy minęłam go i weszłam do środka. Przy ladzie recepcyjnej stał Christian z rękami wsadzonymi do kieszeni. Obserwował tykający na ścianie zegarek, a kiedy usłyszał klapnięcie zamykających się drzwi, odwrócił się w moją stronę i na twarzy namalował się ciepły uśmiech. Więc może nie wie?
-Dobry wieczór, proszę pani.- mruknął szarmancko, całując delikatnie moją dłoń. Chwytając go pod ramię podążyliśmy do windy, która wyglądała jak kapsuła kosmiczna i parę minut później siedzieliśmy już przy stoliku usytuowanym przy samym oknie z panoramą na zasypiający Nowy Jork.
-Ten sam stolik?- pytam, rozglądając się dookoła. Mężczyzna potakuje i otwiera szampana. Nalewa go do szkliwa i siada na przeciwko mnie. Spojrzałam na miasto i westchnęłam. Chyba nigdy nie przestanie mi się ono podobać. Podano nam główne dania i kiedy zostaliśmy sami, spojrzałam na Christiana. Wcale nie chcę z nim zrywać. To, co czułam do Justina było pomyłkom, to jego kocham i tak powinno być. A teraz nie będę myśleć o nim, tylko o tym, że jestem tu z nieziemskim facetem, który mnie kocha, którego kocham ja.
-Więc mam dla ciebie niespodziankę.- mówi, a w oczach tańczą iskierki. -Nawet dwie.- dodaje i wyjmuje z kieszeni kopertkę. Podaje, a ja pośpiesznie ją otwieram.
-Poważnie? Malediwy?- pytam z niedowierzaniem, a on wzrusza ramionami.
-Chciałaś tam polecieć. Zamarzył ci się też domek na wodzie, więc to też już jest załatwione. Wylot w piątek.- powiadamia, a ja otwieram szeroko oczy. On to wszystko pamięta! Mam pieniądze na to, aby tam pojechać, ale jakoś nie było okazji. A w tej chwili dostałam bilet do raju.
-Jeju, to przecież za trzy dni!- wołam, zastawiając dłonią usta. Patrzę szeroko otwartymi oczyma na kartkę i szare tęczówki mężczyzny.
-Selena już zmieniła twój grafik spotkań. Spokojnie. Masz trzy dni, aby się przygotować.- dodaje i wyciąga rękę w moją stronę. -Teraz chodź.- unoszę zaskoczona brew i zostawiając tutaj wszystko zaczynam podążać za Grey'em, starając się nie przewrócić przez długą suknię. Po drugiej stronie restauracji znajduje się mniej ludzi i jedna, prywatna sala. Otwiera do nich drzwi i wprowadza do środka. Tam czeka mnie mega zaskoczenie.
-Mamo? Tato?- szepczę, a do oczu napływają łzy. Ojciec totalnie zsiwiał, a mama postarzała się o paręnaście lat... Co ja im najlepszego zrobiłam.
-Zostawię was samych, za niedługo wrócę.- mówi Christian, cmoka mnie w policzek i wychodzi. Stoję jak wryta w podłogę i nie wiem, co powiedzieć. Tak bardzo chciałabym ich przeprosić, a nie wiem, jak to zrobić. Boję się, że mi nie wybaczą. Jak mogłam odtrącić właśnie ich!
______________

I oto rozdział 11. Napływ informacji całkowicie wytrącił Carlę z rytmu i teraz sama nie wie, co czuje. Nie jest tego nawet świadoma, a przecież była gotowa zostawić Christiana dla Justina. Czy przez taką informację jej uczucie naprawdę do niego wygasło?
Jakich niespodzianek się spodziewaliście? Przypuszczacie może coś, odnośnie wielkiej tajemnicy MacCartney? 

OGŁOSZENIA PARAFIALNE
Jak pewnie zdążyliście zauważyć, zmienił się wygląd bloga. Oto oficjalny szablon, jaki będzie już przez dłuugi, długi czas tutaj panował. Zresztą, pierwsza część też ma charakterystyczny wygląd bloga i nie planuję go zmieniać, bo możecie go właśnie pamiętać po tym.
Co jednak uważacie o takim szablonie, jak ten? Dla mnie jest on cudowny. Trafił w samo sedno. Nagłówek perfekcyjny. Ah, będę się teraz zachwycać tym, a mam parę spraw do przekazania jeszcze...


Otóż są dwie ankiety, na które proszę, odpowiadajcie...
Jeśli bloga nie dokończę do maja, to niestety, przykra dla niektórych informacja, blog zostanie zawieszony. Mam miesięczne praktyki za granicą, dlatego nie będę miała jak pisać. Pierwszy raz od 7 lat będę bez możliwości pisania czegokolwiek na blogi.. Tragedia! 

Okej, to chyba tyle.
Najważniejsze to - komentujcie.
15 komentarzy= Rozdział 12.

Odpowiadajcie w ankietach!!!
Buziaki, Claudia ♥

EDIT
Na stronie *KLIK* pojawiło się głosowanie na blog miesiąca. Po prawej stronie znajduje się ankieta, gdzie można głosować na blogi. Byłoby mi niezmiernie miło, gdybyście oddali głos na tego bloga. Zostało mało czasu, dlatego WCHODŹCIE I KLIKAJCIE NA TOXIC! 

14 komentarzy:

  1. Świetny kocham twoje ff. Ona musi wybaczyć Justinowi i z nim być. To nie może się tak skończyć. Nie mogę się doczekać nn :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudny rozdział <3
    Jak Rosalie mogła to zrobić?!
    Ciekawe jak Carla wytłumaczy się rodzicom XD
    czekam na nn :*

    OdpowiedzUsuń
  3. WSPANIAŁY ROZDZIAŁ NO <3
    Fajna przyjaciółka z Rose, nie powiem, że nie. No ale wg mnie to lepiej, CHRISTIAN GREY PROSZĘ PAŃSTWA.
    Nie, żebym miała coś do Justin'a, bo go lubię, ale chyba wiesz, że nie można się po mnie spodziewać czegoś innego.
    Uwielbiam szary kolor.
    Czekam na nn ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej... zostałaś nominowana przez mnie do Liebster Award. Mam nadzieję, że weźmiesz udział :) http://lucylovevampire.blogspot.com/p/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń
  5. O Boże ten rozdzial jest zajebisty!

    OdpowiedzUsuń
  6. Boże, boże, boże, świetny blog, świetne opowiadanie, wspaniała autorka. <3333

    OdpowiedzUsuń
  7. Mogłabyś ustawić na obu częściach tego ff ustawienia na mobilny, nie mogę czytać przez to, że na telefonie pokazuje mi się wersja jak na komputer, z góry dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny blog, normalnie zakochałam się w tej historii :) Życzę Ci dużo weny.
    ps mam nadzieję, że ona jednak wybierze Justina hehe pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Jejku swietny!!! <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Omg dzisiaj zaczelam czytac pierwsza czesc i tak oto jestem tutaj haha wspaniale ff *-* czekam na nn ♥

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny rozdział, uwielbiam go!!

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetny rozdział !! <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Niestety nie widzę, aby autor tego bloga obserwował Internetowy Spis. Proszę to zrobić, masz 3 dni, inaczej Twoje zgłoszenie do działu katalogu ISu zostanie odrzucone.
    http://internetowy-spis.blogspot.com
    dajmond

    OdpowiedzUsuń