24.01.2015

Rozdział 7.

Poniedziałek... Praca, praca, praca. Zamieszanie w biurze sięgało zenitu. Wszystko toczyło się wokół nadchodzących wydarzeń: w Nowym Jorku ma odbyć się pokaz aniołków Victoria's Secret, nowy pokaz od Chanel i Dior'a. Dziennikarze mojej gazety robią wszystko, aby dostać się na każde z tych wydarzeń. Pragną być pierwsi i najlepsi - taki jest ich cel główny. Kiedy przychodzili na rozmowę o pracę, nie byli pewni swoich możliwości, bali się spotkań z gwiazdami. Teraz, kiedy gazetę czyta cała Ameryka Północna, nie martwię się o nic. Wiem, że pracują dla mnie najlepsi z najlepszych!
-Carla, spotkanie.- przypomina Selena, kiedy chwytam w rękę teczkę. Kieruję się do sali konferencyjnej i witam się z dyrektorami spółek, które mają miejsce na reklamy w magazynie. Kwestionujemy zmian, które mogą zajść w gazecie, obmawiamy kwestie promujące i to, co zrobić, aby o naszej prasie było jeszcze głośniej. Po zakończonym spotkaniu wracam do biura i zajmuję się robotą papierkową.
Około godziny piątej po południu dostaję telefon. Odbieram i w słuchawce słyszę zdyszany głos Rosalie.
-Coś się stało?- spytałam niepewnie, kiedy słyszałam jej roztargnienie.
-Nie, po prostu... Zejdź na dół.- zawołała radośnie, a ja zmarszczyłam czoło. Rozłączając się, zamknęłam teczkę, odłożyłam ją na blat pod biurkiem i wstałam. Zawiadomiłam Selenę o swoim wyjściu i weszłam do windy. Ta jednak zatrzymała się po drodze piętro niżej, a tam wsiadł Christian.
-Cóż za synchronizacja, panie Grey.- mruczę z aprobatą i przyglądam się kusząco w jego kierunku.
-Jak zawsze dostosowana do pani potrzeb, panno MacCartney.- rzuca, przelotnie spoglądając na mnie. Kiedy widzi, że winda się zamyka, odwraca się w moim kierunku i wbija namiętnie usta w moje. Przygryza dolną wargę i ciągnie ją w swoim kierunku. Syczę cicho z kojącego bólu i uśmiecham się mimowolnie, zarzucając ręce na szyję. Nagle Grey zatrzymuje windę, a jego szare soczewki były tak rozżarzałe, że przypominały grafit.
-O nie, nie, Grey. Nie tym razem.- chichoczę i odblokowuję ją. Patrzy na mnie smutnymi oczami, a ja twardo upieram się przy swoim. Jednak jeden jego ruch i prawie mu ulegam. Kiedy jego lewa dłoń jeździ po pośladkach, co jakąś chwilę je ściskając, zamykam oczy i upajam się napełniającym mnie uczuciem. I wtedy winda się otwiera, a on przyciąga mnie do siebie, jak gdyby nigdy nic. Wchodząc na recepcję napotykam pikantne spojrzenia pracowników, którzy niecodziennie spotykają się z okazywaniem przez nas swoich uczuci. Mój wzrok błądzi po pomieszczeniu, a na czarnej kanapie kontrastującej z białą ścianą siedzi Rosalie, która przegląda dostępne na szklanej ławie magazyny modowe. Unosi wzrok, kiedy słyszy windę i uśmiecha się do mnie. Cmokam na pożegnanie Christiana i witam się z przyjaciółką.
-To teraz mnie zostawiasz?- woła zraniony, a ja wzruszam ramionami.
-Rączka smutna nie może być.- chichoczę, a przez tłum pracowników słychać było gwałtowne nabieranie powietrza. Opuszczam budynek i nie zwracając uwagi na nic, postanawiam wybrać się na późny lunch.
-Ej, Carl.- zwraca się niebieskooka. -Justin.. No wiesz.. Chciał nas zaprosić do siebie na obiad.- burknęła zdenerwowana, ponieważ nie wiedziała, jakiego zachowania może się po mnie spodziewać. W pocieszeniu położyłam rękę na jej ramię i uśmiechnęłam się ciepło.
-Na którą mamy być?- pytam powoli, spoglądając na złoty zegarek na lewym nadgarstku.
-Mówił, że jak skończę pracę, to żebym po ciebie przyszła, a potem od razu do niego. Jeśli nie masz żadnych planów oczywiście...- ścisza ton, a ja zwężam oczy.
-On dobrze wie, kiedy je mam, a kiedy nie.- toż to wieczny kontroler. Wie doskonale, jaki moment wybrać. A dziś Christian ma jechać na kolację do ojca, dlatego wykorzystuje tą sytuację.
-W takim razie zgoda.- przywołuję taksówkarza, który podjeżdża moim samochodem prosto pod wejście do budynku. Odbieram od niego kluczę i zajmuję miejsce kierowcy. Obok zasiada Rosalie i spogląda na wnętrze samochodu.
-Czy to nie ten..
-Tak, to dokładnie ten.- mówię wolno, uruchamiając silnik. Mój mustang był pierwszym takim samochodem, który ma wspaniałe możliwości, ale potrafię się w nim kontrolować. Tym bardziej, że po ostatnim wypadku, jaki miałam takim samochodem, nie za dobrze się trzymałam.
Po około 20 minutach wjeżdżamy w podziemny parking. Zajmuję miejsce, na którym zazwyczaj parkował Justin. Miejsce to było wolne - co było dziwne. Wysiadłyśmy z samochodu i skierowałyśmy się do windy. Wprowadziłam kod, który był również ten sam i po chwili sunęłyśmy już na ostatnie piętro wieżowca. Westchnęłam cicho, kiedy winda się otworzyła. W powietrzu czuć było intensywny zapach pieczeni, która przygotowywana była w piekarniku. Uśmiechnęłam się mimowolnie i zaczęłam kierować w towarzystwie przyjaciółki do kuchni. A tam zastałam Justina, który w rozpiętej, białej koszuli i czarnych spodniach od garnituru z zarzuconą na ramię ścierką latał i próbował niczego nie przypalić.
-Hohoho, mężczyzna w kuchni, kto by pomyślał?- śmieję się na wejściu, a Bieber sztywnieje i odwraca się na pięcie, nie wierząc w to, że tu jestem.
-Carla?- szepcze, a ja odbieram od niego łyżkę i zatapiam ją w sosie, który właśnie doprawiał.
-Sól.- mówię, mieszając w garnku. Odbieram od niego przyprawę i dosypuję do wodnistego dania. -Idealnie.- wołam, oddając mu łyżkę. Ten obserwował każdy mój ruch, nadal nie dowierzając, że zjawiłam się u niego na kolacji. Dziwię się jednak, że jest tym zaskoczony. Przewidział, że do tego dojdzie: Christiana nie ma, a ja nie lubię być sama, o czym jest święcie przekonany.
Po niespełna piętnastu minutach zasiedliśmy do stołu, który był pięknie przygotowany na nasze przyjście. Gosposia się przygotowała..
-Więc...- zaczęłam, krojąc mięso. -Od kiedy ty gotujesz?- zaśmiałam się, wkładając go do buzi.
-Od niedawna, panno MacCartney.- puścił mi oczko i zrobił to samo, co ja. Rosalie odchrząknęła, czując narastające w nas emocje. W nim, nie we mnie.
-Już nie pracuje u ciebie żadna gosposia?
-Z tego co pamiętam- upija łyk wody i oblizuje wolno usta, ciągle patrząc mi głęboko w oczy. -to nie miałem gosposi, a kucharza.- posłał mi sztuczny uśmiech, na który odpowiedziałam tym samym gestem. Spojrzenie przeniosłam na skrępowaną posturę Rose, która dłubała widelcem w talerzu. Uniosłam brew do góry, zdziwiona jej brakiem apetytu i westchnęłam.
-Czemu nie jesz?- Smith podskoczyła na krześle i oblała się czerwienią, kiedy zauważyła, że oboje się jej przyglądamy.
-Nie czuję się zbyt dobrze. Chyba pójdę do domu.- westchnęła, wstając od stołu.
-Może chcesz dziś zostać u mnie? Christian wyjechał do rodziny, więc jestem sama. Obejrzymy jakiś film, babski wieczór, co ty na to?- spojrzałam na jej bladą twarz. Wyglądała naprawdę mizernie. Coś było nie tak.
-W innych okolicznościach zgodziłabym się bez gadania, ale dziś naprawdę się źle czuję. Pojadę do domu i pójdę spać.- wyjaśniła, zabierając swój płaszcz. Odprowadziliśmy ją wzrokiem. A ona pomachała nam i wyszła. Jesteśmy sami i nie wiem, czy to dobry pomysł, abym też tutaj została. Wypuściłam z płuc wstrzymywane nieświadomie powietrze i głowę spuściłam w dół. Przelotnie zerknęłam na posturę Justina, który widać był również zakłopotany, jak ja. I co teraz zrobić?
Bieber wstał od stołu i skierował się do barku. Wyjął butelkę naszego ulubionego wina i postawił ją na środku.
-A jeśli będziesz grzeczną dziewczynką, to napijemy się wina.- mruknął siadając na swoim miejscu.
-Oh!- zaczerpnęłam gwałtownie powietrza. -Uważasz, że w tej chwili jestem niegrzeczna?- zawołałam oburzona. Mężczyzna przepraszająco wzruszył ramionami i dokończył danie. Po paru minutach również skończyłam posiłek, a czekoladowooki wstał od stołu i z charakterystycznym hukiem otworzył butelkę z alkoholem. Nalał płynu do kieliszków i wręczył mi jeden.
-Zdrowie.- uśmiechnął się czarująco. Na twarz mimowolnie wpełznął rumieniec i poczułam się onieśmielona jego zachowaniem. Mimo, że minęło tyle czasu, moje emocje, które we mnie budził, były takie samie, ale w przeciwieństwie do wcześniejszych lat, teraz potrafiłam kontrolować swoje zachowanie. Do czasu.
Siedzieliśmy na kanapie w salonie i słuchając w tle muzyki, energicznie dyskutowaliśmy o najnowszych związkach gwiazd. Wino, które wlewałam w swój organizm dawał już o sobie znaki. Justin niejednokrotnie odmawiał mi dolewania, bo wiedział, że potem muszę wracać, ale byłam tak stanowcza, że w końcu ulegał i robił to, o co prosiłam- rzecz niecodzienna.
Oglądaliśmy albumy ze zdjęciami, śmialiśmy się i droczyliśmy. Niekiedy napominaliśmy o dawnych czasach i o tym, jak było wtedy.
-A pamiętasz to, jak Rose przyłapała nas w kuchni?!
-Tak! Jej reakcja była taka.. przewidywalna! Pierwszy raz przyłapano mnie podczas stosunku.- zaśmiał się Justin i przejechał palcem po brodzie. Spojrzałam na niego i dostrzegłam ten młodzieńczy wyraz twarzy, który wtargnął, kiedy tylko zaczął się śmiać. Tak dawno nie widziałam go rozluźnionego i spokojnego, że mogłam na niego patrzeć, jak na obrazek.
-Wiele pierwszych razy, proszę pana.- mruknęłam i dopiłam czerwony napój do końca. Odstawiłam lampkę na stół i spojrzałam na niego. W tle leciała piosenka The Weeknd "Earned it", a atmosfera, która zapanowała w tym momencie w pomieszczeniu była... Magiczna. Poczułam się, jakbym cofnęła się w czasie i uczucia do Justina wróciły z taką siłą, że... Pragnęłam czuć jego usta wszędzie! Moje ciało pragnęło jego i nie mogłam tego kontrolować. Naprawdę nie potrafiłam się opamiętać i kiedy tylko wracałam na swoje miejsce, "przypadkiem" cienkie ramiączko od białej, luźnej bluzeczki, zsunął się z ramienia, odkrywając biustonosz. Oparłam się wygodnie na łóżku i zamknęłam oczy. Wtedy poczułam dotyk Justina, który poprawił ramiączko na miejsce. Wyczułam moment i kiedy tylko jego dłoń wracała na miejsce, poczułam się jak ciągnięta za sznurek i pognałam za nią. Pocałowałam Justina, najpierw niepewnie, ale chwilę potem alkohol dodał mi pewności siebie i czując narastające podniecenie, dałam się ponieść. Cały świat nie istniał. Liczył się on, ten wieczór i beztroski stan, w którym aktualnie się znajdowałam. Czułam się niesamowicie. Adrenalina buzowała we krwi i targała mną na wszystkie strony, pozwalając robić takie rzeczy. Sumienie się odezwało "Co z Christianem?". W tej chwili? On się nie liczy. Jest Justin, jego ciało, głos, spojrzenie, które działa...
______________________
I oto rozdział 7! Haa! Dzieje się, oj dzieje! Co o tym sądzicie?
Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Przyszły rozdział rozpocznie się.. Dość ciekawie, co Wam mogę obiecać. :)
Standardowo:
10 komentarzy= Rozdział 8.
Chcecie więcej erotyki, czy wolicie, aby ją pominąć i skupić się na ich uczuciach? Oczywiście i tak zrobię tak, jak mam zaplanowane, ale.. Chciałabym poznać Wasze zdanie w tym temacie.
Czekam na wyczerpujące odpowiedzi w komentarzach. Buziaki, Claudia! ♥

12 komentarzy:

  1. Justin ten wieczór chyba zaplanował :D
    Świetny rozdział ;)
    Czekam na next *_*

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział. Mam nadzieję, że po tym zdarzeniu ona wybierze Justina.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak , tak kuźwa tak (3 Jasna cholera cieszę się jak cholera ♥ Walić Greya , bierz Justina ^^ Dawaj następny *-*

    OdpowiedzUsuń
  4. Zawał o_o Ty chcesz mnie zabić -,- Ja chcę następny :0

    OdpowiedzUsuń
  5. OMKURWAG :o Myślałam , że jak ona wejdzie do tej kuchni i zobaczyła Jussa w rozpiętej koszuli ona mu ją zapnie, a nie doprawi jakieś gówno :D Ale i tak świetny ♥ Czekam na nn ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudny i strasznie ciekawy !!! Czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja chcę następny i to szybko :0 Kocham i liczę na ciebie , że będą ze sobą niedługo :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Najlepszy:) Uwielbiam:) Kocham:) Wielbie:) Najlepszeopowiadanieever:) Końcówka najlepsza:) Ugggto takie boskie ;/ Oni się pocalowali aaaaaa :o Chyba się dusze ;o Kocham ich razem ♥ Są razem tacy.awww
    Masz mieć wene , bo jak nie to będzie źle ;D Donastępnego, czekam z niecierpliwością ;*/TT - @nixababy

    OdpowiedzUsuń
  9. jejku ^^ super a koncowka najlepsza !! *o* czekam na następny !! <3

    OdpowiedzUsuń