3.02.2015

Rozdział 9.

Biegłam przez Central Park. Musiałam się rozluźnić. Jest parę minut przed czwartą. Nowy Jork powoli budzi się do życia, a ja postanowiłam zrobić sobie jogging. Śnił mi się Justin i Christian. Byliśmy w ogromnym pokoju, gdzie czuć było zmysłowy zapach skóry. Stali po obu stronach łóżka i przyglądali się mojemu nagiemu ciału. Sami byli rozebrani i nieźle rozgrzani. Przykuli mnie do ram łoża i kiedy tylko się zbliżyli, czując ich dłonie na ciele, obudziłam się całkowicie zdyszana i zdezorientowana. To był jeden z najdziwniejszych snów, jakie w życiu miałam. Musiałam się odstresować. Przed oczami widziałam naszą trójkę robiącą różne rzeczy w łóżku... Przez chwilę się rozmarzyłam, myśląc, że to dobra opcja, ale chwilę później moja intuicja się budzi i dostaję pięścią w twarz. "Żadnego trójkąta, nimfomanko!" krzyczy, a ja zatrzymuję się gwałtownie. Nie jestem nimfomanką, do cholery! "Jeśli się zgodzisz na trójkąt, to nią będziesz!" głosi i siada na fotelu, czekając na moją reakcję. Przecież ludzie to robią i nie ponoszą żadnych skutków prawnych. To normalna forma przyjemności sprawianej przez człowieka...
Jestem kretynką. Jaką ja drogą idę, że moje myśli są tak popaprane?! Skąd w ogóle ten pomysł! Żadnego trójkąta, wykluczasz to, już! Natychmiast Carla!
Siadam na pobliskiej ławce i pochylam się, opierając łokcie o kolana. Spojrzenie wlepiam w ziemię i oczyszczam się z wszelkich złych myśli. Jestem Carla MacCartney. Nie będę wchodzić w żadne głupie układy. Oboje mnie pragną, więc oboje mnie będą mieć.

-Selena wszystko przygotowane?- pytam szybko, podpisując ostatni dokument. Czarnooka potakuje i odbiera kartki ode mnie. Wkłada je do segregatora, odkłada na półkę, a ja pospiesznie dopisuję ostatnie zdanie w umowie.  Wręczam jej szablonowy wygląd nowego magazynu i odsyłam ją do działu graficznego. Nowy miesięcznik ma wyjść już za tydzień, dlatego jest szał w przygotowywaniu go i dopinaniu wszystkiego na ostatni guzik. Spoglądam na zegar, który wskazuje dwunastą w samo południe. Postanawiam zadzwonić do Christiana. Po paru sygnałach odbiera.
-Hej.- szepczę niepewnie do słuchawki. -Wybierasz się może na lunch?- pytam, stukając nerwowo o blat biurka.
-Przykro mi, ale za pięć minut mam spotkanie. Może o 14?
-O czternastej nie mogę.- wzdycham zmarnowana. -Wywiad do gazety.- tłumaczę. -Wieczór?
-U mnie.- informuje i się rozłącza, a mięśnie na dole zaczynają się zaciskać. Zaczerpuję głęboko powietrza i wolno je wydycham. Dzwonię więc do Rosalie. Ta odbiera już po dwóch sygnałach i jest ucieszona, słysząc mój głos.
-Hej kochana.- wołam do słuchawki na przywitanie. -Masz czas na lunch?- pytam, wyłączając laptopa.
-Hej, oczywiście, że tak. Gdzie?
-Eisenberg's Sandwich.- odpowiadam grzecznie, a po drugiej stronie rozbrzmiewa się szok.
-Tak bogata i sławna osoba w takiej knajpie?- rzuca z niedowierzeniem, a ja zwężam oczy.
-Zawsze tam jadam!- wołam w odpowiedzi, a kobieta żegna się ze mną. Łapię więc kluczyki od samochodu i wychodzę z biura, informując po drodze Selenę o dalszych planach na dzień dzisiejszy.
Wsiadam do auta, odpalam silnik i ruszam na piątą aleję, gdzie mieści się knajpka. Podają tam wspaniałe jedzenie. W niej również kręcono scenę do najnowszego Spiderman'a 2.
Kieruję się do zachęcającego wyglądem lokalu. Panuje tutaj niewielki ruch, więc spokojnie odnajduję niską dziewczynę z wielkimi, niebieskimi oczami. Uśmiecham się do niej ciepło i zajmuję miejsce obok. Zamówiłyśmy danie dnia i czekając na nie żywo plotkowałyśmy.
-Zrobiłaś to specjalnie.- wołam, odbierając od kobiety kubek z herbatą. Spoglądam kątem oka na przyjaciółkę, która nie za bardzo rozumie, o co mi chodzi. -Wczoraj.
-Aaaaaaaaa...- mówi wolno i uśmiecha się podstępnie. -Tak, zrobiłam to specjalnie. Wiedziałam, że tego potrzebujecie.- rzuca, wzruszając ramionami. -Nie myliłam się, prawda?
-Oh, Rose...- wzdycham, mieszając łyżką gorący napój. -Jak ty mnie znasz...- dodaję, beznamiętnie patrząc się w przestrzeń.
-Co się wydarzyło?- pyta, a ja rozglądam się dookoła. Kiwam głową tylko, widząc paru dziennikarzy w otoczeniu. Wskazuję na nich oczami, a przyjaciółka potakuje głową. Dostajemy pysznie wyglądające spaghetti i zajmujemy się jedzeniem. Czas płynie beztrosko i nim się oglądam, dobiega czternasta. Zrywam się z krzesła, żegnam szybko czarnowłosą i wybiegam z knajpki, wcześniej płacąc za nas obie. Wsiadam do samochodu i jadę prosto do redakcji Elle. Witają mnie uprzejmie i prowadzą w odpowiednie miejsce. Wita mnie uroczy dziennikarz i siada na przeciwko mnie. Przedstawia się i wiruje we mnie swoim dociekliwym spojrzeniem. Oh, wszyscy są tacy sami.
-Więc, jak pani znajduje czas na związek?- pyta, notując wszystko, co usłyszy. Rzadko kiedy patrzy w moją stronę, lecz na tym pytaniu uwagę poświęcił tylko mi.
-Cóż...-zaczęłam niepewnie i pomyślałam o Justinie. -Jest ciężko.- dodaję i próbuję dobrać dobrze słowa. -Nawet bardzo..- przebiegam przez  wszystkie kłębiące się myśli i docieram do sedna. -Ale wieczorami jestem w mieszkaniu i wiem, że nie jestem w tym wszystkim sama. Mam obok siebie wspaniałego mężczyznę, któremu wiele zawdzięczam.- uśmiecham się zdawkowo do mężczyzny, który znów pochłonięty był notatkami. Opieram się więc zrezygnowana o oparcie i odpowiadam na resztę pytań, myślami biegnąc do Justina.
O siedemnastej witam w mieszkaniu. Maria przygotowała lekki obiad, została na nim, a potem posprzątała. Wręczyłam jej czek, który był wypłatą i podziękowałam za wszystko, co robi. Ruszyłam do łazienki i stojąc przed lustrem spojrzałam na odbicie. Ta sama dziewczyna... Dlaczego doszło jej tyle spraw, które musi rozwiązać? I kiedy zdejmuję z siebie biżuterię, słyszę dzwonek do drzwi. Idąc w ich stronę napisałam do Christiana, że będę u niego o 19. Kiedy otworzyłam je, moim oczom ukazał się Justin. Miał rozpiętą koszulę, zarzuconą na ramię marynarkę, spodnie od garnituru i idealnie wypastowane lakierki. Przybrał seksowną minę, a opierając się ręką o framugę drzwi... Wyglądał...
-Cześć..- szepczę ledwo słyszalnie. Zabrakło mi tchu. Wyglądał tak seksownie...
-Nie przyszedłem tutaj na pogawędkę.- mruknął i wchodząc szybko do mieszkania, zatrzasnął drzwi i zamknął je na klucz. Patrzyłam na niego z niedowierzaniem, a on nie mówiąc nic rzucił marynarkę na podłogę i popychając mnie na ścianę, przywarł do mojego ciała i dysząc powiedział:
-Tak ma to wyglądać?- i pocałował mnie namiętnie, ostro i ani troche nie czuć było w tym delikatności. To, co się działo przerosło moje oczekiwania. Bieber uniósł mnie do góry, a ja przeplotłam nogi przez pas. Kierowaliśmy się w stronę sypialni. Musiał wiedzieć, że dziś wybieram się do Christiana i że go tu nie ma. Inaczej by nie przyszedł.
Zdarłam z niego koszulę, a on pozbawił mnie zwiewnej sukienki. Ściskał moje piersi i gryzł skórę, nie zostawiając po sobie żadnego śladu. To było takie niespodziewane. Cała sytuacja doprowadziła mnie do szaleństwa, ale nie zdawałam sobie sprawy z tego, jakie mogą być tego skutki. Pieprzyć to! Liczy się ta chwila.
Po osiemnastej poszłam wziąć prysznic. Założyłam najseksowniejszą bieliznę, jaką miałam i do tego obcisły top, dopasowane jeansy i trampki. Wyszłam z łazienki i spostrzegłam ubierającego się mężczyznę.
-Tak.- odpowiadam na jego wcześniejsze pytanie. Podnosi wzrok i patrzy mi prosto w oczy. Nie rozumiejąc o co mi chodzi, czekał na wyjaśnienie. -Tak, właśnie tak ma to wyglądać.

Łapę taksi i kątem oka patrzę na odjeżdżające auto Biebera. Patrzy uważnie przed siebie, a ja wsiadam do samochodu i podaję adres, pod który ma się udać. Punktualnie o dziewiętnastej witam w apartamencie Christiana. Jest surowe, nowoczesne i chłodne. Idealnie do niego pasuje - kiedy jest normalnym, beztroskim kawalerem. W sumie, to ma mnie, ale nie jesteśmy małżeństwem.
Witam go, całując w policzek i idę za nim w stronę jadalni. Tam czeka na nas przygotowana kolacja. Siadam więc w wyznaczonym przez niego miejscu i patrzę na pyszności, które porozkładane są na stole.
-Ty..
-Nie.- uśmiecha się głupio i siada. Cóż, on również ma ludzi od tego, aby gotowali, sprzątali i opiekowali się mieszkaniem. Dość zaufanych ludzi, bo... To, co on tutaj ma i co robi, jest... Dość nietypowe. Jak już mówiłam...  Jest kontrolerem we wszystkich dziedzinach, uwielbia dominować, co za tym idzie...
-Smakuje?- pyta, kiedy przełykam kęs tortu angielskiego.
-Pyszny.- mruczę i przygryzam prowokująco wargę. Trzepocząc w jego stronę rzęsami odsuwam pusty talerz. Kolacja jak i deser były wyśmienite. Upiłam więc duży łyk wina i ciągle przyglądałam się Christianowi. To nienormalne. Dlaczego ja to robię? Krzywdzę go. Krzywdzę Justina, bo jestem popieprzoną kobietą z problemami. Nie potrafię wybrać jednego i teraz będę pieprzyła się z obojgiem? Super... Kuźwa.

Leżymy w łóżku i patrzymy na siebie, głaszcząc po nagich ciałach.
-Kocham cię..- szepnął, a moje serce pękło na tysiące kawałków. Powiedział to... Pierwszy raz. Mężczyzna, który swoje uczucia krył przed światem i rzadko kiedy okazywał ci TAKĄ czułość. Powiedział te dwa magiczne słowa, które doprowadziły cię do łez. Grey ociera spływające po policzku łzy i podciąga mnie wyżej.
-Ej, co się stało?- szepcze do ucha, całując skórę obok. Nie odpowiadając, po prostu łkam cicho w jego rozżarzony tors. Gdybyś wiedział, co robię za twoimi plecami, na pewno nie byłbyś zadowolony. I czuję, że nie mogę tego więcej robić. Nie mogę okłamywać ich obu. Muszę to skończyć. Wybrać jednego i nie krzywdzić ich obu. Całuję delikatnie Christiana, jakby od tego miało zależeć moje życie i dotykam go w miejsce, gdzie leży serce.
-Muszę przemyśleć..- mówię między pocałunkami. -Też cię kocham, robię to dla ciebie.- i kończę kolejnym, subtelnym pocałunkiem. Schodzę z łóżka, ubieram zgubione po drodze ubrania i wybiegam z mieszkania. Jadę do Rosalie.
Wpadam do jej mieszkania, rzucam jej się na szyję i najzwyczajniej w świecie płaczę. Jest północ i dziękować Bogu za taką osobę jak ona, przyjęła mnie do siebie i parząc ulubioną herbatę, ugościła mnie w moim dawnym pokoju, który był nienaruszony.  Opowiedziałam jej wszystko o tym, co czuję do Biebera i Greya. Powiedziałam też, że to najtrudniejszy moment w moim życiu i nie wiem, co mam z nim zrobić. Rosalie słuchała uważnie każdego mojego słowa. Dodawała uwagi i komentowała moje poczynania.
-Skąd pomysł na trójkąt?!- wrzasnęła oburzona.
-Justin przy śniadaniu, po telefonie Christiana..
-Rozumiem.- i kontynuowałam swoją historię. -I tak po prostu postanowiłaś go zostawić po seksie i przyjechać do mnie, bo już dłużej nie mogłaś wytrzymać?- patrzy z niedowierzaniem, a mnie jest strasznie wstyd.
_____________________
No i mamy rozdział 9. Zamieszanie, tak jak planowałam. Ciekawe, co wymyślę dalej hahaha...
Co sądzicie?
Liczę na Wasze komentarze!
Podnoszę poprzeczkę!
15 KOMENTARZY= ROZDZIAŁ 10. 
To dla Was nic, bo 10 komentarzy dodajecie błyskawicznie, więc myślę, że się nie zawiodę.
UWAGA!!!
Chciałabym też Was gorąco zaprosić na mojego drugiego bloga:
*KLIKKLIKKLIK*
A teraz do nastepnego rozdziału, buziaki!:*

15 komentarzy:

  1. Aww... Kocham twoje opowiadanie :* Jest jednym z najlepszych, jakie w życiu czytała. Mam nadzieję, że Carla wybierze Justina. Pisz szybko kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny !!! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow...
    Świetny rozdział ;)
    Czekam na next *_*

    OdpowiedzUsuń
  4. Najlepszy! -(3

    OdpowiedzUsuń
  5. swietny!!! nie mogę doczekać się nn <3

    OdpowiedzUsuń
  6. swietny jak zawsze ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. wspanialy!! :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Toxic i Womamizer to bajlepsze blogi jakie do tej pory czytałam. Jak Justin pokłócił się w ostatnich rozdziałach z Carlą w Womanizer to ja się popłakałam. SERIO. Te blogi są najlepsze ever <333 Wpadłam na nie przypadkiem, a tu proszę. Czekam z niecierpliwością na next :*
    Zapraszam na mojego bloga.
    lucylovevampire.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń